08-09-2013

Jak to na granicy

Autor tekstu: Jakub Szczepanik
dodał: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Goście, Rosja, Ogólna
„Paliwiarz, mrówka, passaciarz”... Różnie zwykło się nazywać ludzi jeżdżących do Rosji po paliwo, papierosy czy (rzadziej) wódkę. Są to osoby bezrobotne lub, wręcz przeciwnie – dorabiający sobie do oficjalnej pensji.
fot. archiwum
O co chodzi w tym biznesie?

- „Panie, rachunek jest prosty. Kupuję na Łukoilu w Mamonowie benzynę po 3 zł wracam i zbywam za 4.2zł” – rozmawiam z jedną z przygranicznych mrówek.

Łukoil jest stacją znajdującą się najbliżej od przejścia granicznego w Gronowie. Dosłownie 500m metrów dzieli ostatni szlaban od taniego paliwa. Podjeżdżamy na Łukoila zatankować, jadąc do Kaliningradu. W kolejce stoi sznur samochodów oczekujących na tankowanie, głównie Volkswagenów Passatów. Każdy podjeżdżający do dystrybutora wjeżdża na specjalny kołek, aby samochód był przechylony. Wtedy wchodzi do niego jeszcze więcej paliwa. Podchodzimy do jednej z osób tankujących paliwo. Passat z kwidzyńskimi numerami rejestracyjnymi. Pan Andrzej wcale nie ukrywa, w jakim celu tu przyjechał. Okazuje się, że większość „turystów granicznych” kupuje stare Passaty z tego powodu, że mają one bak o pojemności prawie stu litrów! Doliczając do tego kanister 10-o litrowy wychodzi naprawdę pokaźna sumka, przeliczając to na pieniądze. Szybki rachunek wykazuje, że w ciągu miesiąca osoba, która jeździ, sumiennie, każdego dnia, może zarobić nawet 3000zł. Całkiem dobra suma na doliczenie sobie do pensji np.

–„Wie pan jakie są czasy. Każdy chcę zarobić, tym bardziej, że trudno teraz o stałą pracę. Pracuję jedynie dorywczo oraz jeżdżę do Rosji, w wolnych chwilach. Do garnka zawsze jest co włożyć.” – mówi pan Andrzej.

Po ilości stacji przy granicy można łatwo się domyślić, że amatorów szybkiego zysku nie brakuje. Wjeżdżaliśmy do Obwodu Kaliningradzkiego przez Gronowo a wracaliśmy przez Grzechotki. Przy samych przejściach lub w pobliżu nich naliczyliśmy 7 stacji benzynowych. Można powiedzieć, że „wycieczki” po paliwo są półlegalne. Dlaczego? Dlatego, że kupno i przewóz tego paliwa jest legalny. Na granicy celnicy nic z tym nie mogą zrobić (chyba, że ktoś ma np. więcej niż 10l w kanistrze dodatkowym). Dopiero sprzedaż tego paliwa jest nielegalna. Jednak to nie odstrasza amatorów paliwowych.

„Po paliwo? To dla mnie tylko dodatek, hehehe. –To po co pan jedzie? –A to już mój sekrecik…”

„Sekrecik” się jednak szybko wydaje. Już wracając do Polski po rosyjskiej kontroli, przy sklepie bezcłowym widzimy kilka aut, nie tylko Passatów zwanych tu pieszczotliwie „Paskami”. A przy autach majstrujących ludzi. Nic jednak sobie z tego nie robimy. Dopiero po wejściu do sklepu bezcłowego wychodzi o co tu chodzi. Widzimy człowieka kupującego pięć kartonów popularnych na granicy „koziołków”, czyli jednych z najtańszych papierosów, z wzorem graficznym przypominającym papierosy marki Camel. Po szybkim rozeznaniu w cenach wychodzi, że „koziołki” kosztują ok. 0.9zł, lepsze zaś „LM -y” – 4.2zł. Na parkingu ludzie nie są zbyt chętni do rozmowy. Rzucają raczej półsłówkami. Dowiadujemy się, że w Braniewie (przygraniczne miasto po polskiej stronie – przyp. autora) „kozły” na czarnym rynku kosztują od 6 do 7zł. W kartonie jest 10 paczek. Legalnie można wwieźć do Polski dwie paczki. Łatwo więc policzyć, że wioząc 8 paczek ponad normę (czyli karton) można zarobić ok 70 zł. Do tego dochodzi paliwo i już zysk jest naprawdę dobry.

- A co będzie jak pana złapią na przemycie? –pytamy. „A co ma być? Zapłacę mandat i tyle. Raz na np. 30 przejazdów mogę zapłacić te kilkaset złotych. To mój podatek dla państwa, hehe. Samochodu przerobionego nie mam więc mi nie zabiorą”.

Chodzi o to, że kiedy celnicy odkryją kontrabandę w specjalnie przygotowanym do tego schowku zabierają samochód, który jest narzędziem przemytu. Taki samochód jest później sprzedawany na licytacji. Również kiedy bak jest przerobiony (powiększony) i jest w nim więcej paliwa niż powinno to samochód jest rekwirowany.

„Pan, a gdzie sto rubli?!”, czyli formalności „po rosyjsku”.

Wracając z Kaliningradu na przejściu pierwszy wita nas celnik rosyjski. Idzie się do niego z deklaracją celną, w której deklaruje się to, że wwozi się do Rosji swój samochód. Idziemy z deklaracją i kompletem dokumentów do okienka, jednak widzimy, że ludzie niosą nie tylko to co my. W deklaracjach widać także banknot. O co tu chodzi? – pytamy pierwszą z brzegu osobę. „Jak o co chodzi? A wy nie dajecie? Daje każdy. Nie dajesz – nie przejeżdżasz. Wezmą cię „na jamu” (miejsce kontroli szczegółowej) i będą trzymać kilka godzin.”. Stawka łapówki to 100 rubli czyli około 10 zł. Niby niewiele, ale jak weźmiemy pod uwagę, że w ciągu pracy jednej zmiany przejedzie ok sześciuset samochodów, to wychodzi pokaźna sumka. I już wiadomo dlaczego na parkingu pracowniczym, przy przejściu stoją Toyoty Land Cruiser i inne luksusowe auta. Nic to, podchodzimy do odprawy bez „sturublówki” w deklaracji. Celnik obszukuje dokumenty, kartkuje paszport aż w końcu ze złą miną rzuca: „pan, a gdzie sto rubli?!”. Udając głupich pytamy o jakie sto rubli chodzi. Celnik pyta skąd jedziemy. Zgodnie z prawda odpowiadamy, że z Kaliningradu i, że jesteśmy ekipą dziennikarzy. Zła mina nagle celnikowi znika z twarzy. Teraz jego mimika przybiera raczej formę przepraszająco - bladą. Oddaje dokumenty i życząc wszystkiego dobrego żegna się grzecznie.

Czym różni się kontrola rosyjska od polskiej? Przede wszystkim kulturą mundurowych. Ciągle jesteśmy „tykani” przy rosyjskiej kontroli. Otwórz bagażnik, skąd jedziesz, co wieziesz… Po polskiej stronie strażnicy witają nas grzecznym „dzień dobry” i dalsza rozmowa jest prowadzona właśnie w tym tonie.

Dostępność rosyjskich dóbr po naszej stronie granicy

Wjeżdżając do Braniewa, miasta oddalonego o osiem kilometrów od granicy widzimy napisy nie tylko po polsku. Są także szyldy w języku rosyjskim. Samochodów rosyjskich jest naprawdę sporo. Wynika to z różnicy cen. Polacy wożą paliwo i inne wyroby akcyzowe, a Rosjanie parówki, pampersy i wiele innych. Z trudem parkujemy na rynku. Wychodząc z samochodu, już po zrobieniu kilku kroków, widzimy ludzi z reklamówkami. Okazuje się, że handlują papierosami. I wcale się z tym nie kryją. Jedynie kiedy podjeżdża policja czy straż graniczna to odchodzą w „cichsze” miejsca.

Pytamy człowieka „od papierosów” czy załatwiłby nam paliwo. „Ile? 10litrów? Malutko ale spróbuję załatwić…”.

Facet wykonuje dwa telefony i mówi, żeby poczekać. Po 15 minutach podjeżdża znany nam z granicy model samochodu – Passat. „Jedźcie za mną – nie będziemy tu lać.”. Stwierdziliśmy jednak, że się rozmyśliliśmy. Nie będziemy przecież wspierać szarej strefy. Jednak nietrudno było załatwić „coś” nielegalnego.

Tylko Rosja? Tylko Braniewo? A gdzie tam!

Braniewo jest miastem okrzykniętym najwyższym bezrobocie w Polsce – ponad 30%. Władze, Służba Celna w związku z tym przymykają na ten proceder oczy. Władze wychodzą z założenia, że lepsze jest to, żeby sprzedał taki człowiek paliwo niż, żeby wyrwał staruszce torebkę.

Czy Braniewo jest odosobnionym przypadkiem? Oczywiście, że nie. Także Bartoszyce, Gołdap i wiele innych miast przygranicznych żyje z handlu przygranicznego.

Jakub Szczepanik

Spodobało się? Głodny głębszej wiedzy?

Forum tematyczne: www.rosjapl.phorum.pl


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl