16-01-2012

Mińsk – z powrotem do ZSRR

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Białoruś, Ogólna

Stabilność, którą zabezpieczyła sobie Białoruś dzięki rosyjskim dotacjom doprowadziła do upadku demokracji.

Niewidzialna obecność prezydenta Aleksandra Łukaszenki odczuwalna jest już od samego przekroczenia granicy. Na przykład: standardowe wiadomości w radiu białoruskim to: „Aleksander Grigoriewicz przedłuży wycieczkę po obwodzie Homelskim”, „w Mińsku odbyło się seminarium, na którym omawiano działalność szefa parlamentu”, „drużyna prezydenta wygrała towarzyski mecz z weteranami piłki nożnej”, itd. A i ludzie w zielonym mundurze sprawdzają paszporty, oglądają skrupulatnie bagaże. Próby „dogadania” się z nimi są nie tylko bez sensu ale i niebezpieczne. Na Białorusi wszędzie czujemy atmosferę „porządku”. Dlatego też za próbę skorumpowania jakiegoś majora można i wyrok dostać.

Wszystko na wioskę!
Ten, który pierwszy raz przyjeżdża do Mińska lub innego ważnego miasta Białorusi na pewno będzie zadziwiony dworcami i lotniskami. Nieproporcjonalnie duże do ilości odwiedzających, budynki ze szkła i betonu jakby potwierdzają wielkość państwa. Robią to także dobre drogi i niespotykana czystość na ulicach.
„To wy jeszcze nie widzieliście naszych krytych lodowisk i nowego budynku biblioteki”, - reaguje na nasze zdziwienie mieszkaniec Mińska – Sergej Taras. Według jego słów, te obiekty wyrosły na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat w całym państwie, we wszystkich centrach obwodowych. Wielkie budowy zakończyły się jednak w czasie kryzysu. „To jest duma Łukaszenki. Nieważne, że budynki stoją puste. Za to władza ma powód, by mówić o niezmiennej dbałości o zdrowie nacji”, - dodaje Sergej.
Po rozprawieniu się z korupcją na uniwersytetach w latach 90-tych władza wprowadziła obowiązkowe rozmieszczenie absolwentów. „W czasie pięciu lat oni muszą odpracować na wsi swoją bezpłatną naukę. Przy średniej pensji 100$ człowiek dostaje pokój lub niewielki domek w jakiejś głuszy, gdzie w najlepszą rozrywką jest wiejski klub” – wyjaśnia Jekaterina Turowskaja, nauczycielka języka rosyjskiego w wiejskiej szkole. W przypadku odmowy takiego odpracowania przez studenta jest on zobowiązany zapłacić sumę wydaną na jego naukę. Są to już jednak kwoty idące w tysiące dolarów. A, żeby kupić najtańsze mieszkanie w Mińsku, młody specjalista teoretycznie nie może jeść i pić przez około dziesięć lat. Przy takich relacjach z reguły więc młodzi absolwenci decydują się na odpracowywanie swojej nauki. 
Wieś jest ostoją poparcia „baćki” - tak Łukaszenko sam siebie nazwał. Baćka – w wolnym tłumaczeniu oznacza to „ojciec”. O potędze zaś wsi w tym państwie świadczą liczby. Jak i za czasów ZSRR, Białoruś wchodzi w skład pięciu liderów światowego eksportu produktów mlecznych. Pierwsze miejsce w sprzedaży kartofli na człowieka i 11% światowego eksportu masła, 6% - sera.

Białoruś nie białoruska
Baćka umiejętnie manipuluje nostalgią swoich podwładnych do ZSRR, korzystając z mitologii sowieckiej. Jedną z pierwszych decyzji Łukaszenki było rozpisanie referendum o odwołaniu historycznej symboliki państwowej i powrót do symboliki sowieckiej. Nawet data niezależności Białorusi była przeniesiona z dnia przyjęcia Deklaracji Niepodległości na dzień oswobodzenia Mińska od faszystów. 3 lipca niezmiennie odbywa się parada wojskowa oraz wystąpienia gimnastyków czemu nie przeszkodził nawet kryzys gospodarczy. Na centralnych placach miast stoją pomniki Lenina. KGB jak za czasów ZSRR dalej nosi tę nazwę, a nawet nazwa większości ulic nie została zmieniona. Ciekawa jest sytuacja z językiem białoruskim oraz  z kulturą narodową. Już kilka miesięcy po dojściu do władzy Łukaszenki język rosyjski otrzymał miano urzędowego. Te wydarzenie praktycznie zniszczyło język białoruski. Teraz ma on miano już niemal folklorystycznego. Na prawie pięciomilionowe państwo jest tylko około 1900 szkół białoruskojęzycznych. Zazwyczaj znajdują się one na wsiach. Dlatego w zeszłym roku ojczyźnianego języka uczyło się nie więcej niż 18.6% uczniów szkół. W 1994 roku było to 76% a w Mińsku nawet 93%. Przez taki rozwój wydarzeń język jest na granicy zapomnienia i wyginięcia. UNESCO w kategorii umierających języków umieściła dosyć wysoko język białoruski. Głównym wskaźnikiem jest tutaj procent używających go ludzi, a jest to na dzień dzisiejszy tylko ok. 30%. Nawet w stolicy spotkać białoruskojęzycznego człowieka staje się problematyczne.

Na rosyjskim haczyku
„Rusyfikatorska” polityka razem z przemowami o obowiązku integracji z braterskim narodem pozwoliła rządowi Białorusi przez długi czas podtrzymywać stabilny stopień życia swoich obywateli, nie myśląc o reformach ekonomicznych. Jak mówi były kandydat na prezydenta Białorusi Wladimir Nekljajew, „Łukaszenko specjalnie nie robił nic, on cały czas chodził i prosił o rosyjskie pieniądze, obiecując wszystko czego Rosja zachciała”.
Białoruś to także kraj bez jakichś dramatycznych różnic w dochodach. Długo tu trzeba szukać bezdomnego lub żebraka. Według danych statystycznych, PKB rosło przez ostatnie 10 lat w tempie ok. 8% rocznie. Poziom PKB 1990 roku prześcignięty został na początku XXI wieku. Jednak powodzenie ludzi wyjeżdżających za granicę i porównujących swoje pensje z tym co zarobili w Polsce, na Litwie czy w Czechach utwierdza ich w tym, że Białoruś nie jest jednak rajem na ziemi. Średnia pensja do ostatnich wyborów była jedną z najniższych w Europie – 360$ miesięcznie. A sztuczne podniesienie pensji przed wyborami 2010 roku, do 500$ doprowadziło do obecnej, trzycyfrowej dewaluacji. Przy tym wiele cen do kryzysu było o wiele wyższych niż w UE: kilogram mięsa na Białorusi kosztował 7$, na Litwie 5$ a w Polsce 3$. W rezultacie wielu Białorusinów wyjeżdża do pracy do Rosji, a ci z zachodnich rejonów kraju do Polski.


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl