29-10-2010

Czy ukraiński Naftohaz będzie wchłonięty przez rosyjski Gazprom

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Ukraina, Ogólna

Walerij BorowikPomysł połączenia ukraińskiego Gazpromu z Naftohazem, na obecnym etapie, praktycznie został zarzucony. To jednak nie oznacza kresu rosyjskich planów zdominowania Ukrainy i wręcz doprowadzenia jej do kolonialnej uległości.

 Ukraina ma tylko jeden element nacisku na Rosję. To groźba wybudowania własnego terminala LNG. Obecnie jest to jednak mało prawdopodobne, gdyż brak chętnych do wyłożenia pieniędzy na ten cel. Potencjalnych inwestorów odstręcza od budowy terminala ewentualność walki cenowej z Gazpromem. Pozostaje więc jako ewentualny inwestor tylko państwo, ale ono nie ma pieniędzy. Innym sposobem na zmniejszenie możliwości kryzysu gazowego jest zmniejszenie zużycia. Dotyczy to przede wszystkim bardzo gazożerczego przemysłu. Ale tu zdecydowanie opierają się oligarchowie korzystający z taniego gazu. Przede wszystkim jest to poplecznik prezydenta Dmitro Firtasz. Inna rzecz, iż nawet oligarchowie coraz bardziej zdają sobie chyba sprawę, że dłużej nie da się utrzymać dostaw dotowanego przez państwo dostaw gazu. W kręgach przemysłowców zakłada się jednak, że obecna sytuacja utrzyma się jednak jeszcze przez około 5 – 7 lat. Dotyczy to przede wszystkim producentów azotowych nawozów sztucznych (Firtasz!). Nie jest więc wykluczone, że producenci nawozów po prostu będą powoli zamykali swoje zakłady. Wedle specjalistów Ukraina może zmniejszyć swoje zapotrzebowanie na gaz nawet o 10 miliardów metrów sześciennych. To 1/6 obecnego zużycia. Gdy do tego dodamy ciągle wydobywany gaz w samej Ukrainie (ok. 20 miliardów metrów sześciennych) to pozostaje wtedy już do importowania tylko ok. 30 miliardów metrów sześciennych.  O sprawach tych rozmawiam z Walerijem Borowikiem, dyrektorem kijowskiego ośrodka badawczego, „Nowa Energia”

 

- Wiele zamieszania wywołała deklaracja premiera Rosji Władimira Putina o możliwości połączenia ukraińskiego Naftohazu i rosyjskiego Gazpromu. Na ile jest to możliwe?

- Trzeba mieć świadomość, że gdy się mówi o jakichkolwiek nowych elementach ewentualności połączenia Naftohazu z Gazpromem to trzeba pamiętać, że to jest cały konglomerat zagadnień – mówi V Borowik. Bo Naftohaz to jest olbrzymia firma, ze swoimi oddziałami, spółkami córkami itp. Jednocześnie idzie proces obniżenia wartości firmy. Przede wszystkim wpływają na to kolejne kredyty jakie Naftohaz zaciąga. Ponadto firma kupuje gaz z Rosji drogo, by potem, ze względów politycznych, sprzedawać go taniej na Ukrainie. Bez zmiany tej zasady przedsiębiorstwo nie ma szans na samofinansowanie. Nie będzie to łatwe, gdyż Naftohaz to także rezerwuar finansów wyborczych każdej rządzącej partii. To także jakby rezerwowa kasa budżetu kraju, który pobierając z kasy Naftohazu gotówkę, ukrywa rzeczywistą wielkość zadłużenia państwa. Nierealnie niskie są także ceny gazu wydobywanego (przy współudziale Naftohazu) na Ukrainie (a wydobywa się tu ponad 20 miliardów metrów sześciennych rocznie!).To tym bardziej nabija deficyt firmy. Za niską ceną gazu lobbują także producenci nawozów sztucznych. To przede wszystkim jeden z faworytów Janukowycza, Dmitro Firtasz.

- Gazprom jest i tak przede wszystkim  zainteresowany międzynarodowymi liniami przesyłowymi gazu….

- No właśnie. Te wewnętrzne mniej go interesują gdyż obecne prawo ukraińskie mocno ogranicza możliwości podwyżki cen gazu dla odbiorców detalicznych. System wewnętrznych gazociągów w Ukrainie jest także mocno zużyty i wymaga wielkich, kosztownych remontów. Zysk więc na tej działalności jest, nawet potencjalnie, wielce problematyczny. Ponadto Gazprom na wewnętrznych rynkach byłego ZSRR lubi owszem kupować czy to gaz czy to systemy jego sprzedaży, ale za bezcen. Najchętniej za jakąś mniej lub bardziej iluzoryczną obniżkę cen, jakiś kredyt itd. Ostatnio takim elementem przetargowym miałyby być miejsca wydobycia gazu na Syberii, które Rosja w rozliczeniu za akcje „Naftohazu” chciałaby przekazać stronie ukraińskiej. To jednak tylko słowa. Bo jak się okazuje Rosjanie najchętniej w takim przypadku przekazaliby Ukraińcom miejsca wydobycia, ale bez żadnej infrastruktury. Tam więc na początek trzeba by zainwestować miliardy w nowe urządzenia wydobywcze, a potem wybudować gazociągi. Dodatkowo ciągle pobrzmiewają, także w ukraińskiej prasie, echa wygonienia Shela z Sachalinu. Kto zaręczyłby, że pod podobnie bzdurnymi pretekstami nie wygoniono by, prędzej czy później, Ukraińców z Syberii.

- Rosjanie lubują się w tworzeniu jakichś dziwnych spółek pośredniczących w obrocie gazem czy ropą.

- To jest źródło najważniejszych zarobków i fortun. Dlatego też nikt pośredników nie próbuje wyeliminować. Co najwyżej, gdy jeden faworyt wypada z obiegu to wstawia się tam drugiego. To typowy objaw korupcji na najwyższych szczeblach. Dowodem na to były choćby spory ukraińsko rosyjskie podczas ostatniej kadencji premierowskiej, Julii Tymoszenko. Wszystko wskazuje na to, że konflikt wybuchł wtedy, gdy Julia zaczęła wyrażać ambicje przejęcia tortu z pośrednictwa w sprzedaży gazu. Na to Rosjanie zgodzić się nie mogli.

- O możliwości połączenia z Gazpromem bardzo ostrożnie wypowiadają się menedżerowie z Naftohazu.

- Widać w tym raczej niechęć. Inna rzecz, iż kiedyś szef Naftohazu to była znacząca figura. Teraz w ogóle o nim nie słychać. Jakby była to osoba już bez żadnego znaczenia, taki typowy administrator. Trudno jednak wyobrazić sobie proste włączenie Naftohazu do Gazpromu także z innego powodu. Oto bowiem wtedy ukraińscy oligarchowie utraciliby swoją niezależność na rzecz rosyjskich czynowników i, co gorsza, także tamtejszych oligarchów. A Rosja odeszła już chyba od systemu sponsoringu swoich sojuszników (na co liczyła nowa ukraińska władza). Moskwa chce brać wszystko i natychmiast. O narastających obawach ukraińskich oligarchów przed rosyjską konkurencją świadczy ostatnie wydarzenie związane z przemysłem metalurgicznym. Oto jedną z ukraińskich wytwórni aluminium wykupił rosyjski magnat aluminiowy Oleg Deripaska. W warunkach kontraktu było wybudowanie następnej fabryki. Deripaska jednak się z tego nie wywiązał. Trwa w tej sprawie prokuratorskie dochodzenie. Jeśli wykaże ono winę Rosjanina to bardzo prawdopodobne jest unieważnienie wcześniejszej transakcji.

- Przejęcie ukraińskich urządzeń gazowych utrudniają chyba wprowadzone tu niedawno, mocą ustawy tutejszego parlamentu, europejskie zasady pracy gazociągów. 

- Formalnie europejskie zasady w obrocie gazem na Ukrainie zostały już zatwierdzone. Nie oznacza to jednak, że europejskie zasady rzeczywiście wejdą na Ukrainie w życie. Już obecnie widać, że brakuje przepisów o mechanizmie wprowadzania europejskich przepisów do ukraińskich systemów transportu gazu. Jednym z najbardziej widomych przykładów wprowadzenie przez Ukrainę nowych zasad transportu gazu powinien być montaż na granicy z Rosją liczników przepływu gazu. Na razie jednak nikt nawet nie wspomina o konieczności zamontowania tych liczników. To dowodzi, że podpisanie umów w Brukseli nie musi oznaczać rzeczywistego wprowadzenie w życie europejskich przepisów.

Swoją drogą trzeba pamiętać, że jednym z głównych promotorów wprowadzania europejskich przepisów do ukraińskiego sektora gazowego były firmy związane z Rinatem Achmetovem. Chyba to oznacza, że ten najbogatszy człowiek Ukrainy jest bardziej zainteresowany pełną legalizacją i transparentnością swojego biznesu niźli jego rozwijaniem w dotychczasowych niejasnych, korupcjogennych układach.

Kolejnym elementem koniecznym dla wprowadzenia prawdziwie europejskich zasad handlu gazem na Ukrainie jest konieczność restrukturyzacji Naftohazu. Powinny być wydzielone sektory firmy, a najlepiej powołane nowe spółki odpowiedzialne za transport gazu, jego dystrybucję detaliczną, wydobycie, przetwarzanie, magazynowanie. Jak na razie nikt o czymś takim nie mówi. Oczywiście został nawet ogłoszony plan restrukturyzacji rynku gazu do roku 2014, ale tam nie mówi się o żadnych konkretach ani terminach pośrednich.

Gdyby jednak ostatecznie nawet weszły w życie europejskie prawidła w obrocie gazem, nie przeszkadza to ofensywie kapitałowej Gazpromu. Bo jedno z drugim da się połączyć. Mylne więc jest założenie, iż europejskie prawo blokuje wejście rosyjskiej firmy na rynek ukraiński. Można nawet wręcz zasugerować, że Gazprom prędzej czy później jednak opanuje ukraiński rynek gazu. Ważne jest jednak w jakim stanie prawnym firma ta wejdzie na Ukrainę. Jeśli w Kijowie twardo będą trzymali się zasady prawa europejskiego to wtedy i Gazprom może być nie straszny dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. A Rosjanom bardzo zależy (oczywiście w pewnej perspektywie) na tutejszym rynku, bo prócz tranzytu liczą się także miliardy metrów sześciennych gazu, które można tu sprzedać. Oczywiście na razie sprzedaje się tu gaz po cenach subsydiowanych, ale przecież prędzej czy później nastąpi urealnienie cen. 

Na razie jednak nie można mówić o wypełnianiu przez ukraińskie władze wszystkich rosyjskich zaleceń odnośnie Naftohazu. Gdyby tak było bowiem to już niepodzielnym władcą rynku Ukrainy byłby Gazprom. Nie byłoby choćby niezależnego od Rosjan systemu gazociągów, wszelkie miejsca wydobycia gazu byłyby też wykupione (na zasadzie kompensaty ma się rozumieć) przez Rosjan. Można więc mówić jednoznacznie, że prorosyjska orientacja w ukraińskiej energetyce, też bardziej polega na słowach, a nie na czynach. Władze ukraińskie doskonale sobie zdają sprawę, że takie zdecydowane zbliżenie do Moskwy, oznaczałoby także pozbycie się realnej władzy. Dlatego można być pewnym, że prezydent Janukowycz wraz z otaczającym go gronem zrobi wszystko, by jednak tej realnej władzy nie oddać. Bo jeśli nawet Naftohaz będzie oficjalnie bankrutem, to nie oznacza, że na jego kontach nie będzie pieniędzy. To są miliardy, które można choćby wziąć na potrzeby kampanii wyborczej, pokrycie dziury budżetowej państwa czy też wręcz ukraść.

Swoją drogą trzeba pamiętać, że jednym z głównych promotorów wprowadzania europejskich przepisów do ukraińskiego sektora gazowego były firmy związane z Rinatem Achmetovem. Chyba to oznacza, że ten najbogatszy człowiek Ukrainy jest bardziej zainteresowany pełną legalizacją i transparentnością swojego biznesu niźli jego rozwijaniem w dotychczasowych niejasnych, korupcjogennych układach.

- Ważnym elementem rynku gazu jest reforma cenowa.

- Już cztery lata temu powstał program urealnienia cen gazu. Miały one w kilka lat wzrosnąć do poziomu rynkowego. Na razie jednak brak woli politycznej, by to wprowadzać w życie. Jedyne co uczyniono to nagła, 50% - owa  podwyżka cen z tego lata. Tłumaczono ją zaleceniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ta podwyżka nie idzie jednak w parze z krokami wymuszającymi oszczędności. Co prawda Naftohaz musi przyjmować do eksploatacji liczniki zużycia gazu w poszczególnych domach, ale ich zakup, montaż, legalizacja, to już zmartwienie poszczególnych lokatorów, czy też wspólnot mieszkańców. A Naftohaz robi wszystko by to „olicznikowanie” opóźniać. Ponadto bardzo wysokie normy zużycia gazu w domach „ nieolicznikowanych” nie promują zakładania liczników. Obecnie nie więcej jak 20% domów ma liczniki zużycia gazu. Wydaje się więc mało realnym, by zgodnie z planami, umieścić do roku 2018 liczniki we wszystkich domach.

- Elementem gazowego prawa europejskiego jest także prawo do reeksportu.

- Gazprom stara się to maksymalnie ograniczyć. A Ukraina ma zakontraktowane tak wielkie ilości gazu, że jest oczywiste, iż będzie go prędzej czy później za dużo. W warunkach obecnie obowiązującego kontraktu reeksport jest związany z olbrzymimi karami finansowymi. Jedyną nadzieją w tej kwestii dla Ukrainy może być zwiększone zapotrzebowanie na gaz w Europie. Wtedy Rosjanie musieliby ograniczać dostawy na Ukrainę. Byłoby to pole to zmiany kontraktu. Drugim takim polem do dyskusji są ukraińskie miejsca wydobycia gazu na Morzu Czarnym. Gazprom miałby ochotę je przejąć. Ukraińskie władze są przeciwne, ale nie jest wykluczone, że jednak prędzej czy później się to stanie. Nie są jednak do przyjmowania gazu znad morza przygotowane ukraińskie sieci transportowe. Obecnie pracują one w dwóch kierunkach: ze wschodu na zachód i z północy na południe. W przypadku choćby budowy gazo portu trzeba by wewnętrzną sieć przebudować. Niezbędne byłyby w takim przypadku nowe podziemne magazyny gazu na Krymie. Ukształtowanie geologiczne półwyspu pozwala jednak bardzo szybko takie magazyny przygotować.      

Podsumowując można więc powiedzieć, że  jak na razie nie widać żadnych realnych kroków wprowadzania europejskich zasad prawnych dotyczących obrotu gazem. To raczej tylko pozorowanie działań. Władze robią wszystko by z jednej strony móc się pochwalić podpisaniem odpowiednich umów międzynarodowych, a jednocześnie nie wprowadzać żadnych realnych zmian. Bo Naftohaz to obecnie nie jest normalny biznes. To raczej sposób na dojście do państwowych pieniędzy. Zakończenie tego procederu jawi się jako coś prawie niewyobrażalnego. Do tego trzeba by pewnie jednoznacznej decyzji Unii Europejskiej, że dla wstąpienia do struktur brukselskich trzeba wypełnić takie a nie inne dyspozycje w dziedzinie tworzenia i stosowania prawa, wdrażania mechanizmów demokratycznych. 

Rozmawiał w Kijowie: Krzysztof Szczepanik


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl