24-11-2010

Azerbejdżan czyli ropa, gaz i zagraniczny kapitał

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Azerbejdżan, Ogólna

Azerbejdżan obecnie w Polsce kojarzy się przede wszystkim z gazem i ropą, dywersyfikacja dostaw surowców energetycznych. Zapominamy czasami, że władze w Baku prowadzą także własną politykę gospodarczą, której celem jest przede wszystkim skorzystanie na energetycznej koniunkturze. Ostatnio na przykład długo trwały rozmowy turecko – azerbejdżańskie o dostawach gazu. Pewnie nie mniej skomplikowane będą także negocjacje w sprawie dostaw gazu rurociągiem Nabucco czy też transportu azerskiej ropy naftociągiem Odessa – Brody. A Turcja jest obecnie głównym węzłem komunikacyjnym dla liczniejszych połączeń rurociągami wybrzeża kaspijskiego z Europą. O sprawach tych rozmawiam z jednym z bardziej znanych w Baku specjalistów – analityków rynku ropy i gazu, Ilhamem Shabanem. 

- Ostatnio wiele kontrowersji wzbudziły wśród europejskich konsumentów gazu przedłużające się rozmowy azerbejdżańsko – tureckie dotyczące dostaw surowca do Turcji. Może to wszak oznaczać, że w negocjacjach z europejskimi krajami Azerbejdżan będzie zajmował jeszcze bardziej pryncypialne stanowisko. Czy w nowej umowie gazowej pomiędzy z Turcją, Ankara uzyskała możliwość reeksportu azerskiego gazu? Jeśli tak, to jakie ilości i na jakich warunkach?

- Sprawa reeksportu mocno opóźniała podpisanie umowy o eksporcie gazu przez Turcję. Ankara się bowiem dopominała prawa do pełnej dalszej odsprzedaży. Azerbejdżan nalegał na sprzedawanie gazu na granicy europejsko – tureckiej. Do tej pory Turcja reeksportowała niewielkie ilości azerbejdżańskiego gazu do Grecji. Było tego  nie więcej jak 600 – 700 milionów metrów sześciennych rocznie. Nowa umowa gazowa z Ankarą choć nie zabrania takiej możliwości, to w praktyce bardzo ją utrudnia. Azerbejdżańska strona zawarowała sobie bowiem możliwość sprzedaży swojego gazu do Europy na granicy Turcji z Unią Europejską. Ponadto Turcy kupują gaz z Azerbejdżanu po cenie rynkowej. Trudno więc sobie wyobrazić ekonomiczność pomysłu na reeksport. Zgodnie z nowym kontraktem Turcja może odbierać do 6,6 mld metrów sześciennych gazu rocznie.

Azerbejdżan ma także swój gazowo – chemiczny kompleks produkcyjny w Pietkin pod Izmirem. Przerabiać się tam będzie ponad 3 miliardy metrów sześciennych azerbejdżańskiego gazu rocznie. SOCAR (azerski narodowy koncern energetyczny) ma tam także wybudować swoją rafinerię. Najnowsza umowa pozwala także na sprzedaż przez Azerbejdżan do 1,2 mld metrów sześciennych gazu na wewnętrznym rynku tureckim. Ponadto po ok. 2 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie płynie bezpośrednio do Europy oraz Syrii.

Eksport większej ilości gazu będzie możliwy po rozpoczęciu wydobycia na polu Szah Deniz 2 na wybrzeżu Morza Kaspijskiego co może się stać około roku 2016. Wtedy Azerbejdżan winien eksportować rocznie nie mniej jak 16 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie.

Konkludując można stwierdzić, że Azerbejdżanie długo nad tym pracowali by kuzynom z Turcji zaserwować takie warunki sprzedaży gazu, które choć formalnie nie wykluczą reeksportu to w praktyce uczynią go nieopłacalnym. Tak się też stało. Ponadto jeśli cokolwiek będzie sprzedawane choćby przez kombinat w Pietkin to już będzie sprzedawała firma działająca na prawie tureckim (choć z większościowym udziałem azerbejdżańskim) czyli to będzie też swoisty reeksport.

- Ile gazu z Azerbejdżanu przepływa obecnie do Europy przez terytorium Turcji oraz ile będzie przepływać po uruchomieniu drugiej fazy złoża Shah Deniz?

- Potrzeby Turcji są oceniane na 33 – 35 miliardów gazu rocznie. Obecnie Turcja w 60% zużywa gaz rosyjski. Z Szah Deniz płynie do Turcji około sześciu miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. W ciągu pięciu lat ma ta liczba dojść do miliardów jedenastu. W sumie wydobycie na tym polu ma sięgnąć 16 miliardów metrów sześciennych rocznie. Jeden miliard metrów sześciennych będzie sprzedawany najprawdopodobniej do Rosji na potrzeby rejonów północno kaukaskich. Ponadto następne 4 miliardy metrów sześciennych będą sprzedawane do Europy, głównie do Włoch. Choć ciągle nie wyklucza się także sprzedaży w drugich kierunkach jak Syria, Jordania. A w Europie Grecja i Bułgaria.

Te miliardy metrów sześciennych jakimi szafują przedstawiciele azerbejdżańskiego SOCAR – u są rzeczywiście imponujące. Także kierunki jego eksportu czyniące na dodatek z Turcji gigantyczny węzeł przeładunkowy są imponujące. Wedle stanu na dzisiaj są to jednak tylko plany. Do ich realizacji potrzeba kapitału, a ten jest w…Europie.

- Jak władze w Baku zamierzają wywiązać się z obietnicy dostarczenia skroplonego gazu do projektu AGRI – dostawy morskie do Rumunii?

- Najważniejsze jest tu wybudowanie w gruzińskim porcie Kulebi terminalu do przeładunku gazu i ropy. SOCAR ma tam wykupiony bardzo duży teren w dawnym porcie sowieckiej jeszcze marynarki wojennej, gdzie onegdaj był jeden z punktów tankowania Floty czarnomorskiej. Będzie tam można przeładować około dwa miliardy metrów sześciennych gazu rocznie. Nie jest wykluczone, że taki terminal będzie wkrótce konkurencyjny dla choćby planowanego Nabucco. Bo i rola handlu gazem LNG rośnie. Do zapełnienia AGRI potrzeba nie więcej jak 2 – 3 miliardy metrów sześciennych gazu. Zważywszy na gigantyczne stwierdzone w Azerbejdżanie pokłady gazu, sięgające nawet trzech trylionów metrów sześciennych, nie wydaje się to problemem. Projekt AGRI jest traktowany w Azerbejdżanie także jako pewnego rodzaju dywersyfikacja szlaków eksportowych.

Gdyby policzyć wszystkie kontrakty eksportowe na gaz z Azerbejdżanu to pewnie powstałoby wrażenie, że kraj ten chce więcej sprzedawać niźli wydobywa. To dotyczy także projektu AGRI. Ale Azerbejdżan musi zdywersyfikować kierunki sprzedaży. AGRI to jeden z tych elementów. W Baku ciągle liczą także na gaz z Turkmenii, a przede wszystkim na te swoje tryliony metrów sześciennych. Wszystko więc w rękach (zachodnich) specjalistów, którzy prowadzą rozpoznanie zasobów azerbejdżańskich. Ponadto pamiętajmy, że eksport gazu z Azerbejdżanu do Rosji (nieco ponad miliard metrów sześciennych) to w istocie rzeczy decyzja polityczna. Gdyby kontrakty wymuszały inny kierunek zawsze można trochę mniej sprzedać braciom Rosjanom.

- Jakimi kryteriami kierują się azerskie władze przy wyborze zagranicznych partnerów do współpracy w sektorze energetycznym? Czego Baku oczekuje w zamian za dopuszczenie inwestorów zagranicznych do eksploatacji złóż ropy i gazu? Jakie jest stanowisko azerskich władz  w sprawie inwestycji rosyjskich koncernów paliwowych w Azerbejdżanie? Kto w rządzie i w otoczeniu prezydenta ma istotny wpływ na decyzje dotyczące warunków współpracy z inwestorami zagranicznymi?

- Wedle oświadczenia menedżerów SOCAR – u już obecnie w azerbejdżańskim sektorze energetycznym pracują 32 firmy z 15 krajów świata. To dowodzi otwartości sektora energetycznego w Azerbejdżanie na zagraniczne inwestycje. Azerbejdżańskie władze oczekują przede wszystkim inwestorów z dużych koncernów, które mogłyby uruchomić wydobycie na należącej do Azerbejdżanu strefy ekonomicznej Morza Kaspijskiego. Tam bowiem mogą działać tylko te duże, mające odpowiednie doświadczenia, kompanie. Eksploatacja pół naftowych na Morzu Kaspijskim to bowiem praca na głębokości do 800 metrów.  Potrzebne tu jest najnowsze know how i kapitał potrzebny do wyłożenia na roboty poszukiwawcze. A to mają tylko największe zachodnie koncerny. Rosjanie zaś sami chcieliby do siebie ściągać zachodnie firmy, dysponujące najnowszymi technologiami. Tym sposobem w azerbejdżańskim sektorze naftowym obecny jest, spośród firm rosyjskich, tylko „Lukoil”. Jednocześnie zapraszanie obcych firm do robót poszukiwawczych to jakby dzielenie się ryzykiem związanym z tego rodzaju działalnością.

W Baku brak jest jednego oficjalnego ośrodka, który by regulował dopływ zagranicznego kapitału do azerbejdżańskiego sektora energetycznego. Inna rzecz, iż w wyniku szczegółowych badań okazało się, że Azerbejdżan ma o wiele więcej ropy niźli wcześniej się spodziewano. To niewątpliwie stymuluje zainteresowanie tym krajem w światowych koncernach.

Prawie nie występuje w azerbejdżańskim przemyśle energetycznym zjawisko dziwnych firemek o tajnym układzie właścicielskim, mających swoje siedziby gdzieś w wolnych strefach ekonomicznych. Kontrakty zawierane są bezpośrednio pomiędzy dostawcą i odbiorcą ostatecznym.

Azerbejdżan prowadzi bowiem dość transparentną politykę wydawania koncesji zachodnim koncernom na poszukiwania i eksploatację swoich zasobów energetycznych. Jest to wynikiem przede wszystkim tego, że kraj ten całkowicie zależy od zachodniego know how. Jednocześnie w kontraktach eksportowych generalnie nie występują firmy typu „Rosukrenergo”, czyli jacyś dziwni pośrednicy.

- Dziękuję za razmowę.

Rozmawiał w Baku: Krzysztof Szczepanik


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl