25-11-2010

Niespokojna Gruzja zmienia konstytucję

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Gruzja, Ogólna
Gruzja stała się dla Polski i Polaków interesująca w ostatnich latach. Wiadomo: rewolucja róż, prezydent Saakaszwili przyjaźniący się z polskim prezydentem. Potem wojna z Rosją. Tym bardziej więc interesujące mogą się wydać informacje na temat politycznej sytuacji wewnętrznej w tym kraju. Gruzja akurat zmieniła konstytucję. Zyskać na znaczeniu ma premier kosztem prezydenta. Czy oznacza to zwiększoną dozę demokracji. Nie wszyscy obserwatorzy życia politycznego w Tbilisi tak uważają. Do grona sceptyków należy także jeden z najbardziej znanych tamtejszych politologów, Soso Tsiskaraszwili.

Gruzja stała się dla Polski i Polaków interesująca w ostatnich latach. Wiadomo: rewolucja róż, prezydent Saakaszwili przyjaźniący się z polskim prezydentem. Potem wojna z Rosją. Tym bardziej więc interesujące mogą się wydać informacje na temat politycznej sytuacji wewnętrznej w tym kraju. Tym bardziej, że Gruzja akurat zmieniła konstytucję. Zyskać na znaczeniu ma premier kosztem prezydenta. Czy oznacza to zwiększoną dozę demokracji. Nie wszyscy obserwatorzy życia politycznego w Tbilisi tak uważają. Do grona sceptyków należy także jeden z najbardziej znanych tamtejszych politologów, Soso Tsiskaraszwili.

- Jakie widzi pan implikacje wewnętrzne zmian w konstytucji prezentowane przez najistotniejsze grupy wpływu w otoczeniu Micheila Saakaszwilego. Proszę też przedstawić pańskie oceny zmian konstytucyjnych. Na ile jednolite stanowisko w tej kwestii prezentują ludzie z otoczenia prezydenta. W jakim stopniu ustrojowe ograniczenie kompetencji szefa państwa może wpłynąć na przygotowywania obozu Micheila Saakaszwilego do wyłonienia jego sukcesora.

- Parlament gruziński zmiany w konstytucji wprowadził ostatecznie 15 października. Nowe jej zapisy zmieniają układ sił między prezydentem, rządem i parlamentem. Głównym organem władzy wykonawczej zostaje, w miejsce prezydenta, premier, wyłaniany przez parlament. Zmiany wejdą w życie po wyborach prezydenckich, które planowane są na grudzień 2013 roku, co samo w sobie jest pewnym nagięciem prawa. Otóż Saakaszwili rozpoczął swoją kadencję w styczniu 2008 roku. Następny prezydent powinien być zaprzysiężony w styczniu 2013. Przedłużono więc kadencję Saakaszwilemu prawie o rok. Nota bene wszyscy dotychczasowi prezydenci Gruzji przełomu wieków nie dotrwali do końca swoich kadencji – Gamsahurdia, Szewardnadze, a także Saakaszwili w pierwszej kadencji. Może więc teraz parlament jakby to „wyrównywał”? Zmiany konstytucyjne choć zgodne generalnie z zaleceniami Rady Europy można interpretować jako próbę utrzymania się przy władzy obecnego prezydenta, Michaiła Saakaszwilego.  Prezydent pozostanie tytularną głową państwa. Nie będzie miał praktycznie żadnych uprawnień. Nowa konstytucja nie daje głowie państwa prawa ani do inicjatywy ustawodawczej, ani też nawet do tworzenia budżetu własnej kancelarii. Premier będzie miał wyłączny wpływ na skład gabinetu (dotąd ministrów obrony i spraw wewnętrznych nominował prezydent), a także na obsadę gubernatorów. Prezydent nie będzie mógł powoływać premiera ani też go odwoływać. Ponadto to szef rządu będzie miał prawo do kontrasygnaty dekretów prezydenckich, prócz tych podjętych w czasie wojny. Prezydent będzie potrzebował zgody rządu zarówno na prowadzenie rozmów, jak i podpisywanie umów międzynarodowych. Prezydent traci więc wszelkie, także formalne, prawa do rządzenia. Jego prerogatywy przejmuje premier, którego na dodatek, w świetle nowej konstytucji, będzie prawie niemożliwością odwołać.

Prace nad nowym tekstem konstytucji trwały od czerwca ub. r., kiedy prezydent Saakaszwili powołał komisję konstytucyjną. Opozycja odmówiła udziału w jej pracach bowiem w Tbilisi trwały wówczas masowe protesty, gdzie wzywano prezydenta do ustąpienia. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Pod koniec lipca tego roku tekst ustawy zasadniczej upubliczniono. 24 września miało miejsce pierwsze czytanie w parlamencie. W gronie władz nie było słychać jakichkolwiek sporów w kwestii treści zapisów konstytucyjnych. A opozycja w parlamencie jest nader fasadowa. Jej wnioski o zmiany były też symboliczne. Jedną ze zmian jest skrócenie o pięć dni (z 95 do 90) terminu na odpowiedź premiera na interpelację. Nowa konstytucja wchodzi w życie nie tyle w roku 2013, co w dzień inauguracji nowego prezydenta. To pozwala dowolnie manipulować terminem wyborów prezydenckich. Nowa konstytucja pozwoli Saakaszwilemu pozostać u władzy bez konieczności pełnienia funkcji prezydenta. Jest to o tyle istotne, że trudno by było wykazać społeczności międzynarodowej możliwość bycia prezydentem przez dłużej niźli dwie kadencje. Zmiana gruzińskiej konstytucji wzmacnia rolę parlamentu, ale jak na razie jest on opanowany przez prezydencki Zjednoczony Ruch Narodowy. A na zmiany tej sytuacji nie zanosi się.  Praktycznie więc pewne jest objęcie stanowiska premiera po wyborach prezydenckich przez Micheila Saakaszwilego. Oczywiście jeśli on tego zechce. Zmiany konstytucyjne są wprowadzane z tak dużym wyprzedzeniem z dwóch powodów. Po pierwsze pozwoli to obozowi rządzącemu uniknąć krytyki, jaką wywołałyby zmiany ustrojowe bezpośrednio przed wyborami. Po drugie daje to czas obozowi władzy do wyłonienia kandydata na stanowisko prezydenta. Tego rodzaju poczynania obozu władzy to także efekt słabości i rozproszenia gruzińskiej opozycji.

- Czy jednak zmiany za kilka lat odbędą się zgodnie z planem?

- System parlamentarny może okazać się nieprzewidywalny. Ponadto w przedwyborczej kampanii opozycja będzie eksploatowała najważniejsze hasło: „Saakaszwili chce powtórzyć model Putina”. To ewidentnie słaby punkt walki o fotel premiera. W partii chrześcijańsko demokratycznej (największe parlamentarne ugrupowanie opozycyjne) uważają wręcz, że trzeba się szykować na wariant rządu koalicyjnego po wyborach parlamentarnych 2012 roku. Obecnie obowiązuje w Gruzji ordynacja mieszana, to znaczy 75 deputowanych pochodzi z elekcji proporcjonalnej, a druga połowa (czyli też 75) wybierana jest wedle systemu większościowego. Zakładając „przypilnowanie” przez opozycję i zachodnich obserwatorów prawidłowości przebiegu wyborów to ich wynik może się okazać niekoniecznie zbieżny ze scenariuszem układanym w gabinecie obecnego prezydenta – tak w każdym razie uważają w najważniejszej obecnie parlamentarnej partii opozycyjnej.

Jak pokazuje historia jakiekolwiek prognozowanie wydarzeń w Gruzji jest wielce ryzykowne. Przecież w roku 2001 nikt nie mógł przewidzieć, że za dwa lata wybuchnie rewolucja róż. W roku 2006 nikt nie wyobrażał sobie, że za dwa lata będą miały miejsce masowe protesty przeciwko…Saakaszwilemu. Tym bardziej, że poparcie dla jego ekipy sięgało wtedy 86%. W roku 2008, gdy trwały masowe demonstracje przeciw Saakaszwilemu,  nikt się nie spodziewał, że za dwa lata Tbilisi będzie spokojne.

- Co na to wszystko ludzie prezydenta?

- W obozie prezydenckim funkcjonuje obecnie kilka grup wzajemnego wsparcia. Pierwsza skupia się wokół obecnego mera Tbilisi, Gigi Ugulawy. Druga to ekipa ministra spraw wewnętrznych Wano Merabiszwili. Jest jeszcze trzecia grupa skupiona wokół obecnego szefa parlamentu, Dawida Bakradze. Największe bodaj ambicje przejawia Gigi Ugulawa. Najbardziej jednak wpływowy jest jednoznacznie Wano Merabiszwili. Nie występuje w telewizji, nie udziela się publicznie, a i tak wszyscy wiedzą, że głos decydujący może należeć do niego.

- Jak pan widzi głównych  pretendentów  do  zwycięstwa  w wyborach  prezydenckich  w  2013   roku. Do którego z nich Micheil Saakaszwili ma największe zaufanie.

- Jeśli założymy, że Gigi Ugulawa jest zbyt ambitny by zostać prezydentem z tak małymi prerogatywami, jeśli Wano Merabiszwilego to nie interesuje, pozostaje bezbarwny w sumie David Bakradze. Inna rzecz, iż mówi się także o kandydacie Merabiszwilim. On sam kiedyś powiedział, że nie można przecież całe życie być głównym policjantem. A i pewnie Saakaszwili byłby zadowolony z tego, że mający obecnie bardzo mocną pozycję szef MSW odchodzi na honorowe, ale dające niewiele władzy stanowisko prezydenta.

Nie należy jednak wykluczyć pojawienia się w partii władzy jakiejś nowej twarzy, która będzie firmowała obóz aktualnego prezydenta. Jakiekolwiek wróżenie jest tym trudniejsze, gdyż Saakaszwili nic nie mówi na temat swojej przyszłości. Ani czy chce być premierem, ani też czy odejdzie z polityki, ani kogo popiera.  Swoją drogą to dobra taktyka. Gdyby powiedział, że chce być premierem to pewnie mocno skomplikowałby sobie drogę do tego stanowiska przedwczesną deklaracją. Gdyby powiedział, że odchodzi to wzbudziłoby popłoch wśród jego zwolenników. Gdyby zaś naznaczył następcę to rychło można by się spodziewać ostrych sporów sukcesyjnych. To mogłoby doprowadzić do głębokich podziałów w obozie władzy. Nikomu na tym wśród rządzących nie zależy. Pewnie więc tego rodzaju sytuacja będzie trwała do początków roku 2012, czyli do rozpoczęcia kampanii wyborczej do parlamentu. Bo dzisiaj najprawdopodobniej sami rządzący nie za bardzo wiedzą co dalej robić.

Trudno też prognozować o jakimś zaufaniu prezydenta wobec konkretnych swoich podwładnych. Wokół Saakaszwilego wytworzył się swoisty dwór, gdzie wzajemne zależności się przenikają.  Z powodu tych zależności trudno wyobrazić byłoby sobie także rozpad partii rządzącej - na co często stawiają opozycjoniści.

- Jaka jest aktualna pozycja polityczna oraz perspektywy jej  wzmocnienia w odniesieniu do lidera opozycji, Irakli Alasanii. Czy ma on możliwość zbudowania silnej formacji politycznej zdolnej nawiązać rywalizację ze Zjednoczonym Ruchem Narodowym Saakaszwilego, w kontekście wyborów parlamentarnych i prezydenckich 2012-2013;

- Jeśli mówimy o Alasanii jako liderze opozycji to trzeba mieć świadomość, że jest to dość iluzoryczne liderowanie. Osiągnął on, owszem, dobry wynik w wyborach municypalnych w Tbilisi, ale w całej Gruzji więcej głosów zdobyli chrześcijańscy demokraci.

Opozycja ciągle jest rozbita i trudno się spodziewać szybkiego jej zjednoczenia. Tam ciągle żywe są ambicje poszczególnych liderów, którzy w skrajnym przypadku przedłożą zwycięstwo aktualnego obozu rządzącego nad zwycięstwo konkurenta z opozycji. W opozycyjnych salonach rozpamiętuje się przegrane wybory samorządowe. A ulubionym zajęciem pozostaje krytykowanie innych opozycyjnych przywódców. Dobrym momentem dla uaktywnienia się opozycji mógł być moment, gdy w sierpniu tego roku władze przymusowo wysiedlały z Tbilisi uciekinierów z Abchazji. Rozwożono ich tysiącami po całej Gruzji, a opozycja milczała. W tym czasie władze, także siłą, rozpędzały ulicznych handlarzy. Bez reakcji sił opozycyjnych!

Jeśli chodzi o współpracę poszczególnych liderów opozycyjnych to bardzo trudno to sobie wyobrazić na linii Irakli Alasania – Nino Burdżanadze. I to niekoniecznie z powodu jakichś wzajemnych wrogości. Po prostu Burdżanadze została, media, wykreowana jako zdrajczyni spraw gruzińskich wobec Rosjan. Ponadto ona jako niedawny jeszcze członek otoczenia obecnego prezydenta będzie zawsze zaciekle atakowana przez obóz obecnej władzy. Rośnie natomiast znaczenie partii chrześcijańsko demokratycznej. To przede wszystkim za sprawą popularnych dziennikarzy, którzy dali twarz temu ugrupowaniu. Ponadto chadecy, co jest tajemnicą poliszynela, mają duże poparcie w Waszyngtonie.

Ważną cezurą będą wybory parlamentarne w roku 2012. Jeśli wtedy uda się opozycji zjednoczyć, to jest szansa, że wytrzymają w jedności do wyborów prezydenckich. Nie będzie to łatwe. Po wyborach samorządowych również wydawało się, że opozycja pozostanie zjednoczona pod przywództwem Alasanii, a tymczasem rozpad nastąpił błyskawicznie.

Chrześcijańscy demokraci twierdzą wręcz, że konieczne byłoby ustalenie przed wyborami, kto zostanie w koalicji partii opozycyjnych kandydatem na premiera, kto na prezydenta, kto na szefa parlamentu, a kto na szefa MSW. Bardzo jest więc prawdopodobne, że Alasania może być członkiem nowego ugrupowania opozycyjnego, ale nie będzie jego liderem. Może go uratować tylko …Saakaszwili, który mając generalnie dobre zdanie o Alasanii jako o polityku umiarkowanym mógłby kokietować opozycję jakąś formą współuczestnictwa we władzach pod warunkiem, że szefem ich bloku zostanie przewidywalny Alasania.

Najbardziej jednak opozycja liczy na rozkład obozu władzy. Wtedy część obecnej partii Saakaszwilego pewnie szukałaby sojuszników w opozycji.

Podsumowując można obecnie nakreślić mapę polityczną gruzińskiej opozycji w taki sposób, że od lewej idą laburzyści Natelashvilego z sondażowym poparciem ok. 7%, radykałowie z Georgian Party (Irakli Okruashvili, Levan Garchechiladze, Sozar Subary – trudno określić ich notowania gdyż dopiero co powstali), Forum (Kakha Shortava, Gobaz Sanikidze – poparcie ok. 5-6%. Partia o zabarwieniu nieco nacjonalistycznym z hasłami typu Gruzja dla Gruzinów.), partia Alasanii (ok. 11% poparcia), grupa Nino Burdzanadze i Nogaidelego (nie więcej jak 2% poparcia) oraz chrześcijańscy demokraci – Georgi Targanadze, poparcie ok. 12 – 13%.

W opozycji pojawiają się także głosy o konieczności dogadania się z Rosją. Mówią o tym nawet liderzy radykalnej „Georgian Party” (Irakli Okruashvili). Słychać nieśmiałe sugestie, że może uznać należy niepodległość Abchazji. Taka sytuacja byłaby pewnie przełomem w stosunkach z dawną prowincją. Na dodatek pewnie byłby to wielce kłopotliwy krok dla…Rosji. Nie mogłaby wtedy ona powoływać się na chęć ochrony bezpieczeństwa Abchazji przed gruzińskimi agresorami. A także i w Tbilisi z zainteresowaniem odbiera się sygnały, że coraz częściej słyszy się w Suchumi głosy niezadowolenia z nadmiernej tam rosyjskiej obecności. Przy czym tylko Irakli Alasania, nie nazywając rzeczy po imieniu, odważył się powiedzieć, że należy „przyjąć śmiałe decyzje odnośnie Abchazji”.

O konieczności dobrych kontaktów Gruzji z Rosją mówią także Burdżanadze oraz Nogaideli, a także Natelashvili. Wszystkie natomiast siły polityczne w Gruzji jednoznacznie opowiadają się za ewentualną akcesją do Unii Europejskiej. Plan wejścia do NATO jednoznacznie popiera tylko partia Alasanii, chrześcijańscy demokraci oraz przede wszystkim rządząca partia Miecheila Saakaszwilego.

- Jaka jest polityczna przyszłość obecnego prezydenta, M. Saakaszwilego. Czy rzeczywiście jest on gotów na przejęcie teki premiera po 2013 roku.

- Saakaszwili próbuje wykazać, że przecież on nic złego nie robi chcąc się ewentualnie utrzymać u władzy. Bo przecież w Szwecji socjaldemokraci rządzili 40 lat i nikt im nie zarzucał braku demokracji. Czy to jednak oznacza chęć utrzymania się za wszelką cenę na stołku to trudno powiedzieć. Bo jednocześnie tenże sam Saakaszwili pytany o to co będzie robił po roku 2013 robi tajemniczą minę, a kiedyś nawet powiedział, że zostanie architektem. To oznacza chyba, że sam jeszcze nie wie co dalej robić.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał w Tbilisi: Krzysztof Szczepanik


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl