28-11-2010

Litwa strategiczna

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Litwa, Ogólna

Litwa przestaje być partnerem strategicznym dla Polski. Tak przynajmniej postrzegają to w Wilnie. Wielu jednak obserwatorów tamtejszego życia politycznego mówi otwarcie, że zaostrzenie stosunku władz do mniejszości polskiej, to skutek sporów politycznych pomiędzy litewskimi partiami politycznymi. Doprowadza to do permanentnego kryzysu władzy. O tych sprawach mówi Antanas Kulakauskas, politolog, wykładowca Uniwersytetu Michała Romera w Wilnie. Jest on jednym z najbardziej znanych tu komentatorów politycznych, bardzo często występującym w telewizji.

- Jakie aktualnie panują nastroje w koalicji rządzącej, zwłaszcza w mniejszych partiach koalicyjnych wobec wciąż spadającego poparcia rządu.

- W litewskich wyborach parlamentarnych 2008 roku najwięcej miejsc w parlamencie (45 na 141) zdobyli konserwatyści, Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci. Dlatego też ówczesny prezydent Valdas Adamkus powierzył im formowanie rządu. Konserwatyści na czele z Andriusem Kubiliusem zaprosili do koalicji centro-prawicowe ugrupowania. Przede wszystkim Ruch Liberałów z Kestutisem Masiulisem na czele, który objął stanowisko ministra łączności. Ruch Liberałów jest naturalnym partnerem konserwatystów Kubiliusa, ich nawet często nazywają młodszym bratem konserwatystów. Te dwa ugrupowanie stanowią harmonijny układ, ale w parlamencie mają w sumie 56 miejsc (45+11). Dlatego do koalicji zaproszono także Związek Liberałów i Centrystów Arturasa Zuokasa (obecnie na czele Gintaras Babrawiczius) mających 10 mandatów. To w sumie daje 66 mandatów. Do większości konserwatyści potrzebowali jeszcze co najmniej jednego ugrupowania. Toteż musieli wybierać między partią byłego prezydenta (obecnie europosła) Rolandasa Paksasa (Porządek i Sprawiedliwość – 15 mandatów + do klubu należy też trzech posłów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie), partią multimilionera rosyjskiego pochodzenia Wiktora Uspaskicha (obecnie europosła) oraz powstałą na kilka miesięcy przed wyborami tzw. partią showmanów, jaką założył najpopularniejszy wówczas na Litwie showman Arunas Valinskas ze swoimi przyjaciółmi.  Ponieważ ani PiS ani Partia Pracy (10 madatów) Uspaskicha nie pasowali do centroprawicowej koalicji ze względu na napięte relacje ich liderów z konserwatystami, ci ostatni zaprosili do koalicji bezideową i bezprogramową Partię Wskrzeszenia Narodowego Valinskasa, którzy niespodziewanie w wyborach zdobyli 18 mandatów i byli trzecią pod względem wielkości partią w parlamencie.

- Do koalicji mogła też aspirować Partia Socjaldemokratów ze swoimi 25 mandatami.

- Nie liczyła się ona w rozdaniu koalicyjnym ze względu na tradycyjną rywalizację z konserwatystami. Oprócz tego jest jeszcze klub posłów niezrzeszonych do którego należy 3 posłów Ludowego Związku  Chłopskiego Ramunasa Karbauskisa oraz Valerij Simulik z Nowego Związku  (socjalliberałów Arturasa Paulauskasa). Ostatnio do tej grupy przeszła Agne Zuokiene, żona Arturasa Zuokasa, który złożył mandat poselski na znak protestu wobec polityki podatkowej prowadzonej przez koalicję rządzącą, zaś na jego miejsce do Sejmu z listy weszła Agne Zuokiene. Do grupy posłów niezrzeszonych dołączyli też Żilwinas Sziłgalis ze Związku Liberałów i Centrum oraz Andrius Szedżius z Partii Socjaldemokratów.

Tak więc w listopadzie 2008 roku powołano koalicję konserwatyści+Ruch Liberałów+Związek Liberałów i Centrum oraz Partia Wskrzeszenia Narodowego. Najwyższe stanowiska państwowe przypadły w tym podziale konserwatystom (premier Andrius Kubilius) oraz Partii Wskrzeszenia Narodowego (przewodniczący parlamentu Arunas Valinskas). Oprócz tego konserwatyści otrzymali 7 z 13 tek ministerialnych, zaś reszta partnerów otrzymało po dwa ministerstwa.

- Ale dużo do powiedzenia powinna mieć „partia artystów”

- Z biegiem czasu doszło do podziału w klubie Partii Wskrzeszenia Narodowego. Większość klubu wystąpiło przeciwko liderowi Arunasowi Valinskasowi, oskarżyło go o autorytaryzm. On zaś oskarżył buntowników o prywatę i związki korupcyjne. W wyniku tego klub podzielił się na dwa (klub Valinskasa – 7 mandatów, i klub jego przeciwników – 11 mandatów plus jeden mandat posła niezrzeszonego, który zniwelował utratę jednego mandatu po usunięciu z Sejmu za złamanie przysięgi konstytucyjnej posła Linasa Karaliusa. W swoim czasie klub ten połączył się z pozaparlamentarną partią byłego premiera Gediminasa Vagnoriusa i mianuje się klubem Partii Chrześcijańskiej od nazwy ugrupowania. Zaoferowało ono koalicji wsparcie, ale pod warunkiem dymisji premiera Andriusa Kubiliusa. Po tym, gdy koalicjanci nie skorzystali z „propozycji” Vagnoriusa, teraz jego klub prowadzi nieustające rozmowy o utworzeniu nowej koalicji z socjaldemokratami, Partią Pracy i PiS - em. Trzeba też pamiętać, że koalicja rządząca od samego początku miała ciężki żywot. Część członków klubu Valinskasa na przykład głosowało przeciwko koalicyjnemu budżetowi na 2010 rok.

W ciągu nieco ponad roku doszło do wymiany kilku ministrów w rządzie (spraw socjalnych i pracy (konserwatyści), zdrowia (związek liberałów i centrum), finansów (konserwatyści), spraw zagranicznych (konserwatyści)). Z powodu kłopotów wewnątrzpartyjnych ze stanowiska przewodniczącego Sejmu musiał ustąpić Arunas Valinskas. Jego miejsce zajęła konserwatystka Irena Degutiene - rywalka Kubiliusa w partii.

Za sprawą odejścia klubu Partii Chrześcijańskiej obecnie koalicja rządząca nie ma zdecydowanej większości parlamentarnej. Wsparcia jej postanowili udzielić trzej posłowie z Partii Chłopskiej. Porozumienie podpisano 9 marca tego roku. A również 9 marca klub Partii Chrześcijańskiej dołączył do opozycji, która przygotowuje się do przejęcia władzy. Wstępnie ma na to poparcie prezydent Dali Grybauskaite, która powiedziała nawet, że „jeśli większość nie radzi sobie, to powinna ją zmienić inna większość, która poradziłaby sobie”.

- Mówimy o zmianach wewnątrzklubowych, ale przecież także i konserwatyści mogli je prowokować.

 

- Oni mają problemy również wewnątrz własnych szeregów. Premier Kubilius i przewodnicząca Degutiene subtelnie, aczkolwiek konsekwentnie, zwalczają się nawzajem. Również istnieje grono posłów, którzy są dalecy od wspólnej polityki. Chodzi głównie o skrajnie prawicowe skrzydło konserwatystów wywodzące się z partii narodowych, które w ostatnich latach dołączyło do konserwatystów -  posłowie Gintaras Songaiła, Kazimieras Uoka, Valentinas Studnys i Rytas Kupczinskas, którzy często głosują odmiennie niż reszta koalicji, a ponadto wyróżniają się antypolskością. To może skończyć się upadkiem obecnej koalicji rządzącej.

Premiera Kubiliusa niezbyt też ceni legendarny przywódca litewskich konserwatystów, obecnie euro parlamentarzysta, Vytautas Lansbergis. Szczęściem Kubiliusa jest to, że Degutiene bardzo dobrze czuje się na obecnym stanowisku nie chcąc nawet słyszeć o przeprowadzce na fotel premiera.

Obecny premier Litwy ma wyraźne problemy z komunikacją ze społeczeństwem. To typowy technokrata. W przeciwieństwie do Degutiene, która lubi prezentować się jak matka Litwinów. Ona rozumie wszystkich. Nawet opozycję. Mogłaby być pewnie premierem (choć jest odbierana jako polityk miękki, bez stanowczości w decyzjach), bo ma w tym względzie przecież doświadczenie. Była na tym stanowisku w roku 1999. Jej następcą był wtedy…Kubilius. Był to czas zaraz po kryzysie wywołanym krachem w Rosji. Wcześniej, piastujący fotel premiera, …Gedyminas Vagnorius, ogłosił, że Litwa nie będzie miała żadnych problemów z powodu kryzysu rosyjskiego. Jak bowiem zapewniał, kraj już nie ma praktycznie żadnych związków z Rosją. Okazało się rychło, jak bardzo się mylił. Może dlatego tak nie lubi Kubiliusa i jego ekipy, która przecież wtedy go zastąpiła.

 

Trwają więc podskórne ruchy nad wykreowaniem wewnątrz partii konserwatywnej kandydata na nowego premiera Litwy. Trzeba się bowiem spieszyć, by zdążyć przed socjaldemokratami, Paksasem i Uspaskichem. Socjaldemokraci już stworzyli rząd cieni, który przygotował program działania. Dokument ten został przedstawiony prezydent Dalii Grybauskaite. Ma to być dowodem na to, że partia ta jest w pełni gotowa do przejęcia władzy. Choć socjaldemokraci również nie mają obecnie, aprobowanego przez wszystkich, lidera.

Przewodniczący partii, Gedyminas Kirkilas w roku 2008 zapewniał, że kryzys ogólnoświatowy nie będzie odczuwalny na Litwie. Teraz jednak socjaldemokraci sugerują, że przejmowanie obecnie władzy nie jest korzystne dla partii z racji na kryzysową sytuację w gospodarce. Łatwo jest więc rząd krytykować, ale trudno będzie coś samemu osiągnąć. Zdają sobie z tego sprawę właściwie wszystkie partie opozycyjne. Tym bardziej, że nikt w opozycji nie ma jakiegoś oryginalnego programu gospodarczego. Poza ogólnymi hasłami. Następny rząd robiłby dokładnie to samo tylko inaczej to nazywał. Ponadto nie ma obecnie w opozycji jakichś znaczących osób z dużym autorytetem. Takim jaki miał Algirdas Brazauskas. Kto wie czy nie jest to obecnie przede wszystkim czas pani prezydent. Ona jedyna ma autorytet. Zachowuje się więc jak prezydent państwa o ustroju prezydenckim, choć Litwa to demokracja parlamentarna, ze słabą formalnie pozycją prezydenta. Ona wzywa do siebie ministrów, łaja ich i nakazuje „róbcie to czy tamto”.  I oni robią. Bo słupki popularności jednoznacznie wykazują, że rządzi Litwą Dalia Grybauskaite.

Stąd dziwny pomysł na promowanie powszechnie lekceważonego Gedyminasa Vagnoriusa. Gdy jednak socjaldemokraci znajdą kogoś godnego na stanowisko premiera to pewnie rychło zapomną o Vagnoriusie. Gdy nie znajdą to na niego zrzucą winę za nieudaną próbę zmiany premiera. Tym bardziej, że Vagnorius nie jest obecnie parlamentarzystą. Jego Chrześcijańscy Demokraci (bez poparcia kościoła) nigdy nie miała parlamentarzystów. Gdyby więc nie dołączyli do tego ugrupowania rozłamowcy od Valinskasa to Vagnorius nie stałby się przywódcą ugrupowania parlamentarnego.

 

- Początki kariery Vagnoriusa w Litwie niepodległej były zupełnie inne…

 

- W początkach lat dziewięćdziesiątych był on socjaldemokratą z grupy Vytenisa Andrukaitisa i Sakalasa, czyli z tej części socjaldemokratów, którzy swój etos wywodzą z walki antykomunistycznej. Potem Vagnorius był konserwatystą, a teraz ogłosił, że koalicja może istnieć tylko wtedy jeśli konserwatyści zmienią Kubiliusa na kogoś innego. Tej wypowiedzi nie należy traktować zbyt poważnie bo i samego Vagnoriusa nikt zbyt poważnie nie traktuje.

Więcej pewnie zależy od liberał centrystów byłego mera Wilna Zuokasa. Obecnie liderami partii są Gintaras Babraviczius i Czaplikas. Pragnieniem przywódców jest wejście do nowej koalicji, czyli wyjście z aliansu z konserwatystami. Nie wszyscy jednak w partii podzielają tę opinię. Tym bardziej, że ugrupowanie ma w tej chwili dwóch ministrów – zdrowia oraz spraw wewnętrznych. Trudno powiedzieć czy obecny stan posiadania byłby utrzymany w nowej koalicji, choć akurat jest to partia typowo centrowa, pasująca programowo i …towarzysko do prawicy jak i lewicy.

Tak zwana partia artystów, a raczej jeden z jej członków był poddany impeachmentowi z racji na lekceważenie obowiązków poselskich. Wyjechał on bowiem na miesiąc wypoczynku do Tajlandii. I to w okresie gorących prac sejmowych. Był zaś w tym czasie gwiazdą pism bulwarowych, na gorąco łajając kolegów posłów za to czy tamto.

Dodatkowo opozycję poparło trzech członków partii rolników. Jest to jednak poparcie dość teoretyczne. Bo owszem ci posłowie z reguły głosują wraz z opozycją, ale już zapowiedzieli, że w przypadku głosowania votum nieufności dla rządu staną po stronie koalicji. Można więc przewidywać, że jeśli jakaś konkretna grupa nie przejdzie na stronę opozycji to do zmiany koalicji rządzącej na Litwie dojść nie powinno.

- Czytelników w Polsce nie mniej od wewnątrzpartyjnych utarczek interesują priorytety w polityce zagranicznej nowego ministra spraw zagranicznych Litwy Arvydasa Ażubalisa.

- Ażubalis jest zdecydowanie mianowańcem pani prezydent, Dalii Grybauskaite. Jego kandydatura była uzgadniana przede wszystkim właśnie przez prezydent Litwy. Premier musiał zaś praktycznie przyjąć do wiadomości tę nominację i ją zatwierdzić. Trudno jednoznacznie ocenić priorytety w polityce zagranicznej nowego ministra. Retoryka przez niego stosowana jest na pograniczu wręcz nacjonalizmu. Traktuje się go jako efekt wygrywania przez Dalię Grybauskaite skrajnych nacjonalistów spod znaku Songaily przeciw Kubiliusowi.

Sam Ażubalis zmienił na stanowisku szefa MSZ Litwy, Arvydasa Uszackasa. Stało się to w związku z tym, iż Uszackas ośmielił się prostować mało dyplomatyczną wypowiedź pani prezydent, w której ta z zadowoleniem i aprobatą wypowiadała się o perspektywie rozwijania kontaktów Litwy, ale i także Unii Europejskiej z Białorusią. Uszackas stwierdził, że pewnie pani prezydent ma na uwadze daleką przyszłość i tylko pod tym warunkiem, że Łukaszenka zaaprobuje wymagania demokratyzacyjne Brukseli. Ze strony otoczenia pani prezydent padły wtedy obraźliwe epitety o byłych komsomolcach, którym teraz wydaje się jacy to są mądrzy. A Uszackas był na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych czynownikiem sowieckiego komsomołu na Litwie. Potem Kubilius nie wytrzymał nacisków i Uszackasa odwołał.  A polityka nowego ministra już daje pierwsze „efekty”. To głównie pogorszenie stosunków z Polską. Nie służy to dobrze obydwu krajom.

- Dziękuję za rozmowę.

W Wilnie rozmawiał: Krzysztof Szczepanik


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl