25-01-2013

SYTUACJA GEOPOLITYCZNA MOŁDOWY

Autor tekstu: Jakub Szczepanik
Kategoria: Mołdowa, Ogólna, Goście
Terytorium obecnej Mołdowy, bez  Naddniestrza, należało, do roku 1940, do Rumunii. Jeszcze w okresie międzywojennym Stalin nakazał utworzenie, na terenie obecnego Naddniestrza (w drodze oderwania od republiki Ukrainy), Mołdawskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Na terytorium tym mieszkali jednak głównie Ukraińcy i potem Rosjanie.

W wyniku paktu Ribbentropp – Mołotow, z sierpnia 1939, Mołdowa znalazła się  w strefie wpływów ZSRR. W roku 1940 Stalin zażądał przekazania całej obecnej Mołdowy do ZSRR. Bukareszt ugiął się przed tym ultimatum. Powstała więc „zjednoczona” Mołdawia, składająca się z ziem dotychczas rumuńskich oraz obecnego Naddniestrza. Tren stan rzeczy, z krótką przerwą w latach 1941 – 1944, trwał do upadku ZSRR w roku 1991. Od początku lat dziewięćdziesiątych, ubiegłego wieku, rozpoczął się otwarty konflikt pomiędzy Mołdową ze stolicą w Kiszyniowie, a jej zbuntowaną prowincją – Naddniestrzem. Tłem konfliktu były pro rumuńskie ciągoty Kiszyniowa, przeciwstawiane w Tyraspolu (stolica Naddniestrza) planom utrzymania bardzo bliskich kontaktów z Rosją. Konflikt doprowadził do walk zbrojnych. Naddniestrze było wspierane militarnie przez Moskwę, chcącą utrzymać w regionie swoją strefę wpływów.  Po zakończeniu walk w roku 1992 Naddniestrze ogłosiło niepodległość, której nie uznało żadne państwo na świecie – nawet Rosja.

Sytuacja obecna
    Obecnie nadal żadne państwo na świecie nie uznaje odrębności Naddniestrza od Kiszyniowa. Jednocześnie jednak Rosja (formalnie nie uznająca niezależności władz w Tyraspolu) mocno wspomaga te quasi państwo. Na obszarze Naddniestrza stacjonuje tak zwana rosyjska armia stabilizacyjna. Wojska rosyjskie stacjonują w Naddniestrzu absolutnie bez żadnej umowy z Kiszyniowem. Powinny więc być stamtąd ewakuowane. Tym bardziej, że konstytucja Mołdowy zabrania stacjonowania na terytorium kraju jakichkolwiek obcych wojsk. Ponadto zaniepokojenie władz Mołdowy budzi fakt składowania na terenie Naddniestrza (Kołbasnyj, przy samej granicy z Ukrainą) dużych ilości broni i amunicji.
Na ile ta rosyjska misja jest stabilizacyjna, a na ile podtrzymująca wpływy Rosji wie chyba tylko sam Władimir Putin. Szaleje tam ogromna korupcja, z którą nikt nie ma ochoty walczyć. Mówi się, że obszarem tym rządzi mafia. Przez Naddniestrze Mołdowa ma ogromne problemy finansowe. Po pierwsze: większość potencjału produkcyjnego b. ZSRR znajduje się w Naddniestrzu, po drugie: Rosja dostarczając gaz do Mołdowy liczy również to co zużywa Naddniestrze. Kiszyniów płaci tylko za siebie. Mołdawski dystrybutor gazu „Moldowagaz” (należąca nota bene do „Gazpromu”) nalicza jednak należności za gaz pobrany przez Naddniestrze. Władze w Tyraspolu, mimo tego, że mieszkańcy rozliczają się z zużytego gazu, ani myślą płacić do kasy „Moldowagaz”. Tym sposobem dług za surowiec wynosi już ponad 4 miliardy dolarów. Kiszyniów nie może sobie pozwolić na ogłoszenie, że to jest dług Naddniestrza, bo to de facto sankcjonowałoby niepodległość zbuntowanej prowincji. A „Moldowagaz”, wykonując polityczne zlecenie z Moskwy, nie wstrzymuje dostaw paliwa.     
W Naddniestrzu swoje interesy załatwiają także biznesmeni, oligarchowie i politycy takich państw jak: Ukraina, Mołdowa i Rosja. I nie zawsze są to interesy legalne. Naddniestrze jest ogromną pralnią brudnych pieniędzy i dlatego wielu politykom z Mołdowy wcale niekoniecznie  opłaca się walczyć o powrót naddniestrzańskiej republiki w granice Mołdowy. Schemat tego nielegalnego biznesu polega na tym, że strona ukraińska patrzy przez palce na transport towarów przez granicę z Naddniestrzem. Ukraińska Odessa zaś to podstawowy port przeładunkowy Naddniestrza.   
Samo Naddniestrze ciągle pozostaje zamkniętym dla świata regionem z totalitarnym reżimem. W społeczeństwie tego quasi państwa postępuje rozwarstwienie. Z jednej strony są biedni, zastraszeni, ludzie, zajmujący się co najwyżej zdobyciem środków na przeżycie, z drugiej strony jest kilku zaledwie oligarchów, skupiających w praktyce całą sferę biznesową. Władze potęgują tam atmosferę oblężonej przez wrogów twierdzy. A pojawiających się przeciwników politycznych dyskredytuje się opiniami, że są to potencjalni zdrajcy, gotowi oddać się pod skrzydła Mołdowy, a potem Rumunii.
Państwem w państwie regionu jest firma Szerif.  Ochroniarze firmy to 12.000 uzbrojonych po zęby ludzi. To więcej niż cała mołdawska armia. Szerif został zorganizowany w roku 1993. Zadaniem firmy miało być „zabezpieczenie warunków życia społeczeństwa w warunkach nieuznawania państwowości”. Tym sposobem Szerif zdobywał wszelkie możliwe preferencje gospodarcze w regionie. Jednocześnie od samego początku było to ekonomiczne zaplecze ówczesnego „prezydenta”, Igora Smirnowa. Około roku 2003 kompania Szerif wyemancypowała się jednak spod wpływów prezydenta. Jak na wszechmocną firmę przystało założyła także własną partie polityczną. Obecnie kontroluje to ugrupowanie 36 z 48 miejsc w parlamencie. Obecny prezydent Naddniestrza Szewczuk jest również powiązany z Szerifem.
Odpowiedzialny za reintegrację terytorialną w rządzie Mołdowy jest obecnie Eugen Karpov pełniący obowiązki wicepremiera do spraw reintegracji. Jednym z elementów wypracowania zasad reintegracji jest powołanie specjalnej komisji rządowej. Są w niej przedstawiciele wszystkich resortów, których zadaniem jest wypracowanie indywidualnego stanowiska.
Wedle władz mołdawskich reintegracja powinna odbywać się na zasadach obowiązujących w prawie międzynarodowym. Podstawowym dogmatem władz mołdawskich jest zasada nienaruszalności terytorialnej republiki. Oznacza to uznanie granic potwierdzonych umowami międzynarodowymi. Dotyczy to całego terenu byłej Radzieckiej Republiki Mołdawii z roku 1991. Obecnie w rozstrzyganie tej kwestii powołana jest międzynarodowa komisja tak zwana 5+2. Oznacza to Republikę Mołdowy wraz z Naddniestrzem („2”) oraz Rosję, Ukrainę, USA, Radę Europy i Unię Europejską („5”). Niestety jak na razie komisja skupia się co najwyżej na doradzaniu jak uczynić reintegrację realną. Bo negocjacje zostały w praktyce przerwane w roku 2006. W ostatnich kilku latach jednak odbyło się sześć konsultacji w ramach tej grupy rozjemczej. Republika Mołdowy proponuje konsekwentnie powrót Naddniestrza w granice państwa na zasadach pełnej i szerokiej autonomii podobnej do tej jaką ma, od roku 1994, republika Gagauzii.  Zjednoczone państwo powinno być w pełni funkcjonalne, tak by żadna ze stron umowy federalnej nie mogła blokować rozwoju państwa, a przede wszystkim jego europejskich ambicji. Ponadto rozwiązanie problemu powinno także zawierać mechanizmy blokujące recydywę tego rodzaju wydarzeń. Władze w Kiszyniowie gotowe są potwierdzić także oficjalny status języka rosyjskiego i ukraińskiego w całym państwie, ze specjalnym uwzględnieniem Naddniestrza. Na zasadach swobodnego wyboru języka nauczania przez rodziców funkcjonowałaby także szkoła.
Główne trudności negocjacji to przede wszystkim niezainteresowanie tematem reintegracji w administracji Naddniestrza. W roku 2006 Tiraspol zorganizował referendum, w którym społeczeństwo regionu miało się wypowiedzieć w kwestii ogłoszenia niepodległości republiki. Było to w absolutnej sprzeczności z zasadami prawa międzynarodowego oraz zasadami dotyczącymi przebiegu wyborów w państwach demokratycznych.. A to referendum wyglądało jak dawne tego typu akcje w ZSRR. Frekwencja 99%, za „niepodległością” 99%. Nie dopuszczono, tak do liczenia głosów jak i do kontroli samego przebiegu głosowania i kampanii wyborczej, żadnych obserwatorów międzynarodowych. Z tych względów żadne państwo świata nie uznało wyników tego głosowania za wiążące.
Kłopotem dla reintegracji będzie pewnie także kwestia prywatyzacji majątku państwowego w Naddniestrzu. Władze w Kiszyniowie ogłosiły oficjalnie, że cała prywatyzacja w tym regionie musi być zatwierdzona przez władze centralne. Ponieważ tak się nie działo, to prywatyzacja w Naddniestrzu, z punktu widzenia mołdawskiego prawa, jest samowolna i nielegalna. Rząd Mołdawii uważa jedna za sprawę całkiem otwartą przedyskutowanie tej kwestii jeszcze raz przy uwzględnieniu indywidualnego podejścia do każdej decyzji prywatyzacyjnej.
Obawy płynące z Tyraspola o ewentualnym połączeniu Mołdowy z Rumunią są absolutnie sztuczne. To jeden z argumentów mających blokować reintegrację. Mołdowa ma wszystkie atrybuty niezależnego państwa. Jest także uznawana bez zastrzeżeń choćby przez Rumunię. Ponadto ambicją Mołdowy nie jest stać się kolejną prowincja Rumunii lecz akcesja niezależnego państwa do Unii Europejskiej. Nie ma także w Mołdowie żadnych znaczących sił mających ambicje zjednoczenia z Rumunią. Oczywiście są ludzie w Mołdowie marzący o połączeniu z Bukaresztem. Ale to absolutna mniejszość.
W rozwiązaniu problemu Naddniestrza bardzo ważnym elementem jest stanowisko Moskwy. Bo to właśnie Moskwa ma realne możliwości wpływania na władze Naddniestrza. Rosjanie w dużej części utrzymują struktury władzy w tym regionie. Ostatnio w Moskwie podjęto decyzję, że będzie się dopłacało z funduszy rosyjskich do emerytur w Naddniestrzu, ale nie w całej Mołdowie, choć przecież emeryci sowieckich struktur i firm mieszkają po obydwu stronach Dniestru. To bardzo realna pomoc dla władz regionu. Pomoc pozwalająca na opór przed rozmowami reintegracyjnymi. Władze Mołdowy oczekiwałyby od Rosji raczej zachowania rozjemcy, który sprzyja wszelkim negocjacjom, także tym o reintegracji. Na razie jednak nie są oni neutralnymi.  
A Kiszyniów nie może już za bardzo dać niczego więcej Moskwie za zgodę na reintegrację. W pełni są chronione w Mołdowie choćby prawa języka rosyjskiego. Jest cały system rosyjskiej oświaty od szkoły podstawowej do wyższej. Swobodnie sprzedaje się tutaj rosyjskie gazety, bez problemu retransmitowane są rosyjskie programy telewizyjne. Rosja jest także ważnym partnerem handlowym Mołdowy. Sprzedawany tutaj gaz to w 100% surowiec rosyjski. Te argumenty to jednocześnie pełne gwarancje, że Mołdowa jest zainteresowana dobrymi stosunkami z Rosją. Mołdowa więcej już Rosji dać nie może. Teraz czas (jak oczekują tego w Kiszyniowie) na gesty Moskwy.
Nie jest jednak wykluczone, że na rozwiązanie problemu wpłyną także sprawy o wiele bardziej praktyczne. Ot choćby w roku 1989 spis ludności wykazał, że w Naddniestrzu mieszka 700 tysięcy ludzi. Teraz jest ich tam już mniej niż 500 tysięcy. To dowód na to, że wielu tamtejszych mieszkańców nie widzi żadnej perspektywy w zamieszkiwaniu w tej  enklawie. Większość z wyjeżdżających wybiera Rosję na następne miejsce swojego życia.  56% mieszkańców Naddniestrza ma także paszport Republiki Mołdowy. Ponadto mieszkańcy co najmniej kilkunastu miejscowości na tamtym terenie wojowali w roku 1992 o to by jednak zostać w składzie Mołdowy. Teraz żyją oni jakby pod okupacją. Ponadto w Naddniestrzu funkcjonuje osiem szkół znajdujących się pod jurysdykcją mołdawską. I znajdują zawsze one nadkomplety uczniów. Kilkanaście tysięcy studentów z Tyraspola i okolic studiują w Kiszyniowie. Cały eksport Naddniestrza idzie przez Kiszyniów. Tu więc biznesmeni muszą się rejestrować, tu mają biura.
Z drugiej strony część polityków z Kiszyniowa wcale nie jest zainteresowana jakimiś szybkimi rozwiązaniami w Tyraspolu. Bo oni też są wciągnięci w spiralę przemytniczą z głównym szlakiem właśnie przez Naddniestrze.    

Prognoza na przyszłość:
    Naddniestrze będzie istniało i miało się całkiem nieźle dopóki będzie to wygodne dla Rosji i także Ukrainy. Kijów nie zamknie swojej granicy, przez którą przelewa się ogromny przemyt absolutnie wszystkiego bo to odbywa się na ciche zalecenie Moskwy, a ponadto czerpią z tego zyski również ukraińscy oligarchowie. Rosji zaś taka sytuacja jest wygodna ze względów politycznych – republika Naddniestrzańska to strefa absolutnych wpływów rosyjskich. Gdy się to połączy z rosyjską obecnością wojskową w Naddniestrzu, widać prawdziwą rolę Moskwy w tym konflikcie. Może się więc tu cokolwiek zmienić, tylko gdy Rosja rozpocznie na poważnie rozmowy pokojowe. Jak na razie się na to nie zanosi.
W Moskwie traktują region jako wygodny środek nacisku na niepodległą Mołdowę. Po co więc naciskać na rozwiązanie. Dlatego też raczej należy się spodziewać jakichś ruchów pozornych ze strony Rosji niźli na realne propozycje. Bo nawet sugestie federalizacji Mołdowy to jest pułapka. Bo wtedy cały kraj, by wstąpić do Unii Europejskiej, musiałby mieć zgodę obydwu swoich części. A przecież wiadomo, że Naddniestrze takiej zgody nie da. Sporo do powiedzenia w rozwiązaniu konfliktu wokół Naddniestrza miałaby także Ukraina. Wystarczyłoby uszczelnić granice. Tego jednak w Kijowie jak na razie nikt nie chce. To by bowiem oznaczało otwarty konflikt z Rosją oraz koniec nielegalnych interesów wielu ukraińskich oligarchów. Kijów toleruje więc wszelkie nieprawidłowości na swojej granicy, bo zawsze można kwestie Naddniestrza użyć jako element przetargu z Moskwą. Choćby o cenę gazu czy ropy.
Władze mołdawskie z Kiszyniowa formalnie dążą do ponownego scalenia kraju.  Trzeba tu pamiętać, że ponad połowa mieszkańców Naddniestrza ma paszporty mołdawskie. 84 tysiące tamtejszych mieszkańców ma obywatelstwo rosyjskie. Także około 80 tysięcy mieszkańców Naddniestrza ma paszport ukraiński. Wszelkie  towary eksportowane z Naddniestrza mają naklejki Made in Moldowa, a sportowcy ze zbuntowanej republiki występują na arenie międzynarodowej w barwach … Mołdowy. Nawet liga piłkarska jest wspólna dla całego kraju.  
Zważywszy jednak na realia w Kiszyniowie najczęściej wyrażana jest w tej sprawie opinia, że owszem należy myśleć o zjednoczeniu, ale bez … zbytniego pośpiechu. Premier Vlad Filat, w związku z powyższą tezą, nawet ją uzupełnia o twierdzenie, że należy zacieśniać kontakty ekonomiczne z Naddniestrzem, tak by ono samo nie widziało w jakiejś perspektywie innego wariantu jak przyłączenie się do Mołdowy. Na dzień dzisiejszy nie wydaje się to zbyt logicznym. Bo kontakty choć rosną to z drugiej strony gospodarki się od siebie oddalają. Trzeba też pamiętać, że jest wielu biznesmenów z obu części Mołdowy, którzy na rozbiciu kraju, na różnicach celnych, zarabiają krocie. Na dodatek firmy naddniestrzańskie takie jak Szerif nie płacą żadnych podatków do państwowej kasy. Nie są więc zainteresowane jakimkolwiek ekonomicznym zbliżeniem z Kiszyniowem.  
W Kiszyniowie uważają, że Amerykanie (na których bardzo tu liczono) zdystansowali się od problemu Naddniestrza na rzecz Unii Europejskiej. Bruksela wyraża zdecydowanie większą aktywność w próbach rozwiązania sprawy. Przy czym główną linią decyzyjną Unii jest teza, że to Mołdowa musi rozwiązać problem, by móc myśleć o przystąpieniu do Unii Europejskiej. Z Brukseli idą także konkretne pieniądze na rozwój mołdawskiej infrastruktury. Możliwości aplikowania o te środki ma także Naddniestrze, ale tamtejsze władze blokują te możliwości starając się utrzymać jak najbardziej zamknięty charakter rządzonego przez siebie regionu.   
Z siedziby Unii płyną też inne sygnały: uznajcie niepodległość Naddniestrza i będziecie mieć problem z głowy. I pewnie to byłby straszliwie niewygodny krok wobec Rosji. Bo co nagle robić z enklawą. Tyle, że w Kiszyniowie nikt z rządzących nie jest samobójcą politycznym i takiej decyzji nie podejmie.
Zważywszy więc na słabe zainteresowanie regionem przez struktury zachodnie i jednocześnie ciągłe utrzymywanie Naddniestrza przez Rosję jako jednej z kart przetargowych w sporach z Zachodem, trudno przewidywać jakiekolwiek zmiany w sytuacji w najbliższych latach.   

Jakub Szczepanik
Student Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, kierunek: studia wschodnie


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl