12-05-2014

Rosyjski punkt widzenia, widziany z ….. Armenii

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Ogólna, Armenia

- Uwaga całego świata nakierowana jest na wydarzenia ukraińskie. Jak pan widzi ich dalszy rozwój. Jakie pozycje zajmuje, w tej kwestii, władza i społeczeństwo Armenii – pytanie kieruję do Gagika Autiuniana, dyrektora ośrodka analitycznego „Noravank” z Erewania. 

- Na Ukrainie mamy doczynienia bardzo złożonymi procesami. Nie wolno jednak zapominać o źródłach niepokojów – niezadowoleniu Ukraińców z otaczającej ich rzeczywistości, a przede wszystkim swoiste votum nieufności wobec władzy Wiktora Janukowycza. To niezadowolenie było zapalnikiem protestów na Majdanie. Za spontanicznymi demonstrantami ja jednak widziałem wcale nie spontanicznych organizatorów.

- Czyżby powielał pan rosyjski punkt widzenia o puczu w Kijowie.

- Bo według mnie to był pucz. Władza dostała się w ręce sił, które inaczej jej dostać nie mogły. Wszędzie też gdzieś pobrzmiewało hasło: naszym celem jest osłabienie Rosji. Towspółgrałozamerykańskimiplanami, uniemożliwieniabudowywspólnejEuropyodLizbonydoWładywostoku. Według mnie więc wszystko co się działo na Majdanie miało swoje wsparcie na Zachodzie. To było jak dolewanie oliwy do ognia, nie zważając na naruszenia praw człowieka, związane z integralnie z rozruchami.

- Czy nie dopuszcza pan do siebie myśli, że to jednak przede wszystkim zwykli Ukraińcy wcale nie chcieli iść (w swojej większości) w objęcia Moskwy. Ponadto nie wszędzie należy dopatrywać się jakichś mitycznych sił wywiadowczych. Przecież Zachód długo nie mógł wypracować jednolitego stanowiska wobec zachodzących wydarzeń. Tak dla Waszyngtonu jak i Brukseli Majdan to był swoisty kłopot. A ta mityczna Europa od Władywostoku po Lizbonę i tak obecnie jest absolutnie niemożliwa. Mieszkaniec Unii więcej wspólnych spraw widzi w Tokio czy w Seulu niźli w Moskwie. A Rosja dla Europejczyków jest synonimem brutalnej dyktatury z udawaną demokracją.

- Idea jednej wielkiej Europy jest na tyle ważna, iż nie należy jej wyrzucać na śmietnik historii…

- Pod warunkiem, że Rosja wyzbędzie się swoich ambicji dyrygowania takim tworem. Przecież w Moskwie sugestie są jednoznaczne: wspólna Europa (ta z Rosją na czele) odetnie się od USA.

- W tej sprawie mamy zupełnie inne zdanie. Wróćmy więc do Ukrainy. Jeśli chodzi o Krym to oczywiście można krytykować Rosję za jej działania wobec sąsiedniego i bratniego (jak lubią podkreślać w Moskwie) kraju. Można też podnosić, że Rosja przegrała, poza swoimi granicami, walkę propagandową. To nie zmienia jednak faktu, iż Ukraina jest państwem rozdartym wewnętrznie. Zupełnie inny jest jej wschód i zachód. Te różnice dotyczą tak gospodarki jak i przede wszystkim mentalności. Nie dziwota więc, że znajdują się tam chętni do gwałtownych wystąpień antysystemowych. Na Krymie władzom Rosji chodziło o obronę ludności rosyjskojęzycznej, która stanowi tu ponad 60% ogółu. Ponadto Krym jest przecież także miejscem stacjonowania wojsk rosyjskich. Ponadto Krym został darowany w dziwnych okolicznościach Ukrainie w roku 1953. Tak samo sztucznie były przyłączone do Ukrainy były jej obecnie wschodnie ziemie. Obecnie społeczeństwo Krymu jest zadowolone z ochrony jaką im daje państwo rosyjskie.

- Przecież i wcześniej, jeszcze przed wmieszaniem się wojsk rosyjskich, nic złego się na Krymie nie działo. Wkroczenie tam rosyjskiej armii można śmiało przyrównać do metod Hitlera stosowanych wobec Austrii, Czechosłowacji, Litwy.

- Ale przecież nie podlega dyskusji, że na Ukrainie rośnie w siłę skrajnie nacjonalistyczny Prawy Sektor. Ponadto przecież jedną z pierwszych ustaw parlamentu w Kijowie, po obaleniu Janukowycza, było pozbawienie języka rosyjskiego na Ukrainie, jakichkolwiek przywilejów. Potem co prawda ustawy tej nie podpisał prezydent Turczynow, ale teraz znów na ten temat trwają rozmowy w ukraińskich mediach. Strona rosyjska więc przedsięwzięła adekwatne kroki wobec zagrożenia swoich rodaków mieszkających w innym państwie. Nie można powiedzieć, że Rosja rozpoczęła wojnę bo przecież nikt w Moskwie nie wypowiedział Ukraińcom rozpoczęcia działań wojennych. Oprócztego to sami mieszkańcy Krymu przejęli inicjatywę w swoje ręce i rozpoczęli wyganianie sił ukraińskich z półwyspu.Obecnie można powiedzieć, że powrotu do poprzedniego statusu Krymu niema.

- Dziwna to logika uzasadniania agresji, gdy nawet ten mityczny „Prawy Sektor” nabiera znaczenia li tylko i wyłącznie jako reakcja na wyczyny moskiewskie… Czy sytuacja na Krymie może jakoś wpłynąć na uregulowanie konfliktu wokół Górskiego Karabachu, pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem. Czy widzi pan tu jakieś paralele.

-Krymska sytuacja zdecydowanie się różni od tej wokół Karabachu, gdziekonfliktbył owieleszerszy. Naprzeciw Armenii, na początku lat dziewięćdziesiątych, w praktyce stanął nie tylko Azerbejdżan, ale także i Turcja. Jedynym podobieństwem tych sytuacji jest to, że Turcja ma nie tylko silne wpływy w Baku, ale także krymscy Tatarzy są bardzo z Ankarą związani. Tojednakchybajestjedynaanalogia.

To jednak co się dzieje na Krymie jest w sumie korzystne dla Armenii. Przecież w przypadku pozostania Krymu w składzie Ukrainy w Sewastopolu, prędzej czy później, pojawiłyby się wojska NATO. Nie jest wykluczone, że byłyby to także oddziały tureckie. To by dla nas stanowiło wielkie zagrożenie. A Morze Czarne stałoby się akwenem w pełni pod kontrolą paktu. Wtedy pewnie i Azerowie byliby bardziej śmiali w wywołaniu nowej wojny z Armenią o Górski Karabach.

Konkludując i tak najważniejsze wydaje się przekonanie, że ludzie mają prawo do życia w takiej kulturze, języku, a nawet państwie w jakim uważają. To dotyczy także Krymu. Moje stanowisko nie oznacza jednak wcale jakiejś niechęci do państwa ukraińskiego.

- Czy wydarzenia ukraińskie mogą być początkiem nowej zimnej wojny.

- W roku 2002 pisałem artykuł o możliwości wybuchu nowej zimnej wojny. Bo już wtedy były podstawy do stawiania tezy o możliwości ponownego oziębienia się kontaktów pomiędzy Wschodem i Zachodem. Obecnie żyjemy w świecie wielobiegunowym, bez znaczącej przewagi jednego mocarstwa. Dowodem na to choćby brak sukcesu przy próbach izolowania Iranu. Tych kroków nie poparły Chiny, Rosja, Indie. Oczywiście sama zimna wojna nie jest niczym pozytywnym, dla żadnej ze stron, ale sytuacja może do niej doprowadzić swoją własną dynamiką.

- Podczas swojej wizyty w Moskwie, szefowa francuskich nacjonalistów Marie Le Pen stwierdziła, że jedną z przyczyn rozszerzania się kryzysu jest poparcie Unii Europejskiej dla Majdanu. To poparcie wyraziło się choćby tym, że czyniono (wedle Le Pen) delikatne sugestie o możliwości wstąpienia Ukrainy do Unii.

- NaUkrainieprzyjętomilcząco, żerozpoczęcierozmówostowarzyszeniuzUnią oznaczarychłeprawa członkowskie. A przecież podobne umowy Unia ma z Algierią, Egiptem, Izraelem, Jordanią, Libanem, Marokiem, Meksykiem, Palestyną, Tunezją, Chile, RPA. I nic z tego nie wynika. Ponadto Europa chyba już sama przekonała się, że błędem było wpuszczenie do Unii, absolutnie do tego nieprzygotowanych, Bułgarii i Rumunii. W krajach nadbałtyckich obecnie zaś zauważalny jest regres gospodarczy.

TakżewArmeniiwieleosóbuważa, żeumowastowarzyszeniowa to prawie wejście w skład Unii. Stąd rozczarowanie wielu sił w Erewaniu wobec zmiany kursu (na promoskiewski) przez prezydenta Sarkisjana. Na Ukrainie zaś obecnie gospodarka jest na krawędzi upadku. Ponadto na Ukrainie podnoszą głowy skrajni nacjonaliści tacy jak Dmytro Jarosz. Nie jest to sytuacja, z punktu widzenia Brukseli, pozytywna. Таka Ukraina nie jest Unii potrzebna. Można też powiedzieć, że największym błędem Janukowycza było sugerowanie, że jest on skłonny poprowadzić swój kraj w jednym kierunku. A pewnie najlepiej by wyszedł gdyby nadal realizował politykę równej odległości od Moskwy i od Brukseli. A przecież rola takiego swoistego bufora mogłaby Kijowowi nadal dawać wiele dywident.

- Myślę, że o tym jaka Ukraina jest potrzebna Europie powinna decydować sama Europa. A tu w roli arbitra obsadza się siła zewnętrzna, czyli Rosja, która zawsze wie lepiej…

- Rosja to wielkie mocarstwo. Takie państwo zawsze ma trochę więcej praw.

- Mocarstwo może nawet decydować za ogół Ukraińców?

- Tak, jeśli ci ludzie akurat błądzą!

Rozmawiał: Krzysztof Szczepanik

Od autora: Działalność Instytutu „Noravank” jest finansowana przez armeński oddział „Gazpromu”.

 


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl