05-05-2014

O cynicznej mizerii rosyjskiej polityki zagranicznej

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Rosja, Ogólna

To co się dzieje na Ukrainie przypomina już momentami prawdziwą wojnę, choć wojną jeszcze nie jest. Bo jak się wydaje żadna ze stron konfliktu – Kijów i Moskwa – takiego rozwoju sytuacji nie chcą.

 

Władzom ukraińskim zależy na utrzymaniu, za wszelką cenę, jedności kraju. Nawet tego okrojonego o, zaanektowany (swoistym anschlussem), Krym. Putinowi zaś zależało, jeszcze jesienią ubiegłego roku, na utrzymaniu całej Ukrainy, w rosyjskiej strefie wpływów. Z punktu widzenia dążenia do tego celu, włączenie Krymu w skład Rosji, wydaje się kompletnie irracjonalne. Bo przecież Rosjanie mogliby o wiele więcej ugrać, gdyby na Krymie rządzili de facto mianowańcy Rosji, ale zarazem, gdyby półwysep ciągle znajdował się pod formalną kontrolą Kijowa. Wtedy można by mieć nadzieję, że nawet antyrosyjski Lwów będzie bardzo delikatny, byle tylko nie stracić Krymu. Tak się nie stało. To pierwszy dowód na kompletny irracjonalizm rosyjskiej polityki zagranicznej. Bo teraz już było wiadomo, że nawet jeśli kolejne próby wywoływania zamieszek w kolejnych regionach wschodniej czy południowej Ukrainy się powiodą to gdzieś jest granica rosyjskich wpływów. I na pewno znajduje się ona na wschód od Kijowa. Moskwa huśtając nastrojami we wschodniej Ukrainie doprowadza tylko do, coraz większej, fali antyrosyjskich nastrojów w całej pozostałej Ukrainie. Tym sposobem można powiedzieć cynicznie jedno, że im mniejsza Ukraina pozostanie po ostatnich rozruchach tym bardziej będzie ona antyrosyjska. A przecież nie wydaje się to wymarzonym celem Putina czy Ławrowa. Po cóż więc to czynią? 

Putin marzył od początku swoich rządów o reaktywacji poradzieckiej strefy wpływów. A tu jakaś Ukraina staje naprzeciw tym marzeniom. Trzeba więc Kijów ukarać. Dodatkowo nakłada się to na początek kryzysu rosyjskiej gospodarki. Trzeba czymś zająć lud. No więc mała, zwycięska wojenka. Jak onegdaj w Czeczenii czy też Gruzji. Sytuacja jednak przerosła kremlowskich „znawców”. Na dodatek, niezgodnie ze scenariuszem zachował się Zachód. Bo nawet tak mikra reakcja Unii czy Ameryki okazała się zdecydowanie za wielka dla Putina i jego świty. Oczywiście wewnątrz Rosji, kompletnie zdominowane przez Kreml, media spacyfikowały informacyjnie Rosjan, ale ta sztuka już zdecydowanie nie udała się na świecie. Wojnę informacyjną zdecydowanie więc Moskwa przegrała. Cóż więc teraz robić. Pewnie takie pytanie zadają sobie w Moskwie. Przy czym absolutnym mitem jest omnipotencja i wszechwiedza polityków. Oni z reguły wcale nie mają rozrysowanych planów na lata. Pewnie z 80% ich (wszystkich polityków) działalności to naprawa starych błędów. Nie jest pewnie inaczej i w Moskwie. A sytuacja prosta nie jest. Można oczywiście łatwo wycofać się z Ukrainy, ale przecież wielkie imperium (o jakim marzy Putin) nie może wycofać się ot tak. Bo to grozi utratą twarzy. A przegrany dyktator to, z reguły, rychło martwy dyktator.

Nie wolno zapominać, że Kreml jest zdominowany przez czynowników wyuczonych jeszcze w sowieckiej szkole. A sowiecki system wychowywał funkcjonariuszy wyćwiczonych co najwyżej w dostrzeganiu wszędzie spisków. Najlepiej międzynarodowych. Nikt tam nie bierze pod uwagę faktu, iż czegoś, w sposób autentyczny, mogli chcieć Ukraińcy. Wychowankami tego systemu jest tak Putin jak i jego szef MSZ, Siergiej Ławrow. Pamiętajmy też, że jeśli nawet taki Siergiej Wiktorowicz Ławrow zna trzy języki obce (angielski, francuski, syngaleski) to wcale nie znaczy, że jego intelekt należy mnożyć (jak chcą niektórzy wielbiciele nauki języków obcych) razy trzy. Może to być także i tego rodzaju przypadek, że człowiek tak dużo czasu poświęcił nauce języków obcych, że na naukę czegokolwiek innego już mu czasu zabrakło.

Pozostaje tylko z niepokojem oczekiwać na wyniki tych narad. Nastroje nacjonalistyczno – imperialne zostały w Rosji tak rozhuśtane, że mieszkańcy tego kraju jakieś jednoznaczne ustępstwa odczytaliby jako wielką klęskę i zdradę. Trudno sobie też wyobrazić, iż Moskwa idzie w kierunku wielkiego konfliktu zbrojnego. To by bowiem, dla słabej gospodarki, mogło oznaczać katastrofę. Pozostaje więc tylko próba zgniłego kompromisu. Tak by wyjść ze wszystkiego z honorem – wobec własnych obywateli. A jeśli by się przy okazji udało uszczknąć jeszcze jakiś kawałeczek ukraińskiego terytorium to już można by to ogłosić jako wielki triumf rosyjskiego oręża nad zgniłym zachodem.


Krzysztof Szczepanik


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl