26-02-2014

O europejskiej Ukrainie

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Ukraina, Ogólna

Co dalej na Ukrainie – to pytanie nurtuje wielu komentatorów na całym bez mała świecie. Bo i ostatnie wydarzenia niosły za sobą tak wielki ładunek emocji, strachu, a także widoku tragedii narodowej i nadziei zarazem. Trudno przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego.

 

Już teraz, po rewolucji (a przynajmniej po zakończeniu jej gorącej fazy) widać, że najważniejszy jest stan ukraińskiej kasy państwowej. A ta jest w położeniu wręcz tragicznym. Przyczyną tego jest monstrualna korupcja oraz brak reform rynkowych, w gospodarce ukraińskiej. Korupcja, to wiadomo: oligarchowie panoszący się w całym kraju i utuczeni na przejmowaniu, państwowych wcześniej, zakładów pracy oraz próbujący ich dogonić, w bogactwie, prezydent Janukowycz. Brak reform w ukraińskiej gospodarce był bardzo wygodny przede wszystkim oligarchom. Bo taki stan rzeczy tworzy niejasne reguły gry ekonomicznej. Pozwala bogacić się tym, którzy są bliżej państwowego koryta. Ale takiemu rozwojowi sytuacji sprzyjało także przyzwolenie społeczne, a raczej bierność i pogodzenie z losem, ze strony Ukraińców. Czy więc teraz ciż sami Ukraińcy pozwolą na jakiekolwiek reformy, które uderzą przede wszystkim w nich. Takim uderzeniem byłaby choćby likwidacja dotacji do gazu, najbardziej tu popularnego paliwa w mieszkaniach. W iluś milionach mieszkań należy założyć liczniki gazowe. A kto za to zapłaci? Wiadomo, że przede wszystkim użytkownicy. Jak też wytłumaczyć ludziom niezbędne uwolnienie kursu hrywny. Przecież w takim przypadku przepadną oszczędności, spadną (w przeliczeniu na kurs walut) zarobki. Niezbędne są także zupełnie inne prawa regulujące działalność gospodarczą. W Unii Europejskiej około 70 % PKB powstaje w małych i średnich firmach. W Rosji i Ukrainie ten procent nie przekracza 18. Ludzie boją się bowiem swojego państwa. Ręką lokalnego urzędnika, niezależnego od lokalnej społeczności, można zniszczyć każdego.


Zmiana prawa to także niezbędność reformy samorządowej. Nie wstydźmy się, Polska może być tu wzorem! Bo tylko samorząd gospodarujący na swoim, z wybieranymi demokratycznie i transparentnie władzami, ale i mający własne źródła przychodu – automatyczny udział w podatkach ogólnopaństwowych, możliwość ustanawiania podatków lokalnych etc – jest dobrym partnerem, władz wyższego szczebla. Gdyby Ukraińcy obawiali się samorządu jako zagrożenia dla jednolitości państwa, to można im poradzić również polski wzór – na początek samorządy powstają tylko w gminach, a dopiero po iluś latach przechodzą także na wyższe stopnie administracyjne – powiat, województwo.


Niezbędne wydaje się też ustanowienie zabezpieczeń dla własności prywatnej. Bo jak na razie to na Ukrainie można dzisiaj mieć nieruchomość, a jutro może się okazać, że ona już została przejęta przez państwo.


Dopiero po wdrożeniu takich (i wielu jeszcze innych) zmian, pomóc może Unia Europejska, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, USA. W innym przypadku byłyby to pieniądze wrzucone jak do dziurawego wora. Zostałyby skonsumowane, a część, niewątpliwie, skradziona. Nie przeszkodzi to oczywiście jakiejś doraźnej pomocy na wypłaty emerytur czy urzędniczych pensji. Ale to będzie kropla w morzu tych środków, które Ukrainie są potrzebne na całościowe zreformowanie państwa.


By takie zmiany mogły zajść, niezbędna jest zgoda na nie, wszystkich, podstawowych sił politycznych. Nie znaczy, że nie należy w ogóle prowadzić sporów. Należy wymieniać prezydentów, premierów, parlament, ale pewne pryncypia (prawne i gospodarcze) muszą być święte. A główną osią sporów można co najwyżej uznać tempo wprowadzania zmian. Pamiętajmy jednak, że do zmian potrzebna jest także zgoda społeczna. A ona nie jest zbyt długotrwała. Im więc szybciej (i niestety boleśniej!) tym lepiej. Obecnie można bowiem wszystko zrzucić na poprzednie rządy. I słusznie, bo to ekipy Janukowycza, Tymoszenko, Juszczenki nie przeprowadziły reform. Gdy jednak reformy, pod fałszywym i populistycznym, hasłem zmniejszania obciążeń poprzez ich rozciąganie w czasie, będą zbyt bolesne, obróci się przeciw nim społeczeństwo. I wtedy już nie będzie można zrzucić winy na Janukowycza.


Czy jednak elity polityczne Ukrainy zdobędą się na taką determinację w reformowaniu kraju. I znów jedyną nadzieję wydaje się Majdan. Może nie jako grupa zajmująca plac w centrum Kijowa, ale jako wielki ruch społeczny, wywodzący się spośród obecnych demonstrantów. Niezbędne bowiem wydaje się samo zorganizowanie uczestników protestów. Tylko czy i uczestnicy Majdanu potrafią się samoograniczyć i nie zadowolą się kolejnymi stanowiskami ministerialnymi czy też fotelem komendanta służb specjalnych. Oby tak się nie stało.


Nowa ekipa ukraińska będzie też musiała zmierzyć się problemem rewanżyzmu. Oczywiście to nie znaczy, że powinno się ogłosić amnestię za morderstwa. Dobrze jednak by było głównych winowajców (Janukowycza i jego otoczenie) oddać do Trybunału w Hadze. To by pozwoliło zachować obiektywizm. A władze w Kijowie, prócz na reformach, mogłyby się skupić co najwyżej na dostarczaniu dowodów winy Janukowycza do międzynarodowego trybunału.


Do tej pory nic nie pisałem o nowej ekipie rządzącej. Bo wydaje się to jakby mniej istotne. Najważniejsze by byli to zwolennicy reform, na dodatek pod czujną kontrolą Ruchu Społecznego „Majdan”. Bo czy dla Europy to ma znaczenie kto będzie prezydentem Ukrainy, czy też premierem? Najważniejsze by był to człowiek podzielający europejskie, demokratyczne, wartości i potrafiący je wcielać w życie. Ponadto musi mieć oczywiście mandat społeczny.


Wszystkich tych zmian nie da się zrobić bez pomocy zewnętrznej. O jej zasadach już pisałem wyżej. Prócz jednak pomocy finansowej (tej dalekosiężnej i tej doraźnej) nie mniej ważne wydają się gesty. Pierwszym powinien być ruch bezwizowy dla Ukraińców, chcących jechać do Unii Europejskiej. To jest nawet ważniejsze od ustanowienia jasnej perspektywy członkowskiej. Oczywistym jest, że wielu Ukraińców wykorzysta takie ułatwienie do podjęcia nielegalnej pracy w Unii – przede wszystkim w najbliższej sobie Polsce. Czy jednak nie jest to lepsze od bezpośredniej pomocy finansowej dla państwa. Bo pewnie ta masowa emigracja (w większości czasowa) zmniejszy ciśnienie potrzeb ukraińskiego budżetu. W tym momencie ważna jest rola Polski. Co nasz kraj może zrobić więcej dla społeczności swojego wschodniego sąsiada? Wydaje się, że polskiego budżetu nie powali zdecydowane zwiększenie (dwu, trzykrotne, a może nawet więcej) ilości stypendiów dla Ukraińców, którzy chcieliby studiować w Polsce. Bo przecież te pieniądze potem i tak zostaną w Polsce. A nasze uczelnie może przestaną narzekać na skutki niżu demograficznego. Część z absolwentów polskich uczelni pewnie nie wróci do swojego kraju. Ale przecież oni tylko wzmocnią nasz potencjał ludzki. Ci zaś którzy wrócą (wykształceni w europejskich standardach) będą już zawsze zwolennikami zbliżenia z Polską i na dodatek będą masowym zaczynem dla kadr czy to administracji czy biznesu.


Przy okazji łatwiej będzie sobie wzajemnie wytłumaczyć wszelkie tragiczne zaszłości z najnowszej historii. Bo przecież my Polacy musimy zrozumieć, że Ukraińska Powstańcza Armia, prócz niewątpliwych mordów na Polakach, stanowi także historyczny zaczyn nowego, ukraińskiego, patriotyzmu. Oddziały UPA natomiast (o czym należy pamiętać) walczyły nie tylko z Polakami.


Ukraińcy powinni zrozumieć, że morderstwa na Wołyniu to jednak była zbrodnia ludobójstwa. A teraz należałoby za nią (jak za tragiczny błąd) po prostu przeprosić. Tak by już, między naszymi narodami, nie pozostała żadna historyczna zadra. By znów jakiś wschodni „przyjaciel” nie próbował wygrywać tej sprawy do skłócania Polaków i Ukraińców.


Świadomie pomijam w tekście ewentualną rolę Rosji w najbliższej przyszłości Ukrainy. Gdyby bowiem scenariusz reform sterowanych z Kijowa i Brukseli ziścił się to i znaczenie moskiewskich knowań zmalałoby do zera. Bo Rosja to jest obecnie chory (ekonomicznie również) człowiek Europy. Państwo to trzyma się na kilku filarach. Po pierwsze autokratyczne rządy, po drugie potęga surowcowa, a po trzecie ciągle aktualne reminiscencje imperialne. I jeszcze jedno: tylko 18% Rosjan ma zagraniczne paszporty. Reszta więc (nie mając żadnego porównania) wierzy w imperialną propagandę Putina. Żaden z tych elementów nie jest zgodny z europejskimi, demokratycznymi, wartościami. I Ukraińcy o tym wiedzą. Dlatego demonstrowali na Majdanie.

 

Krzysztof Szczepanik 


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl