08-08-2014

Rosyjska schizofrenia

Autor tekstu: Krzysztof Szczepanik
dodał: Krzysztof Szczepanik
Kategoria: Ogólna, Rosja
Wedle doniesień kaliningradzkich portali internetowych (powtórzonych przez część olsztyńskich mediów) 17 sierpnia, w Kaliningradzie, ma odbyć się marsz na rzecz zwiększenia niezależności regionu od Moskwy. Takie marsze miałyby też mieć miejsce w kilku innych regionach Rosji, oddalonych od stolicy. Czyżby to już początek rosyjskiego Majdanu?

 

Wszystko wskazuje, że to jednak nic takiego. Moskiewskie władze czują się bardzo silne, poparciem ogółu Rosjan. Raczej jest więc mało prawdopodobne byśmy mieli rychło obserwować jakąś secesję, najbardziej oddalonej od stolicy, enklawy kaliningradzkiej. O nastrojach panujących w samym Kaliningradzie, czy też regionie świadczą też komentarze na tutejszych portalach internetowych. Generalnie są one pozytywne dla obecnej linii władz. Gdy nawet ktoś ma wątpliwości, odnośnie sensowności wojny ekonomicznej z Zachodem, to już o przyczynach nowej „zimnej wojny” pisze się jednoznacznie – NATO jest agresorem na Ukrainie i my się tylko bronimy. Nikt nie zawraca sobie głowy tym, że przecież rewolucja na Majdanie niekoniecznie została przywitana z radością w Europie.

Rosjanie (także ci z Kaliningradu) ciągle myślą (w większości) kategoriami imperium. A przecież wielkie mocarstwo (wedle tych Rosjan) ma prawo budować swoją strefę wpływów. Jeśli zaś Ukraińcy (a przynajmniej ich większość) wcale nie mają ochoty być częścią nowego ZSRR, to tylko gorzej dla nich.

W Kaliningradzie działała kiedyś (na przełomie wieków) regionalna, Bałtycka Partia, pod przywództwem Sergeja Paśko. Głosiła ona, bardzo umiarkowane, hasła autonomizacji obwodu. Miałby on być ciągle częścią Rosji, ale zarazem mógłby zostać także członkiem Unii Europejskiej. Czy taka dziwna konstrukcja miałaby szansę dogadać się z Brukselą to już oddzielna rozmowa. Faktem jest jednak, że lokalne władze, w połowie ubiegłego dziesięciolecia, wybiły (niektórzy mówią, że w sposób dosłowny) Paśce te separatystyczne plany z głowy.

Teraz, jeśli się rozmawia o niezależności regionu od Moskwy z obecnymi kaliningradzkimi opozycjonistami, Solomonem Ginzburgiem, Konstantinem Doroszokiem czy też Vytautasem Lopatą, to słychać już tylko bardzo delikatne sugestie odnośnie jakichś minimalnych swobód ekonomicznych. I nic ponadto. Bo co prawda, w Obwodzie Kaliningradzkim, ostatnie wybory parlamentarne putinowska Jedna Rosja przegrała, ale zwycięzcą była ortodoksyjna partia rosyjskich … komunistów. To dobitnie pokazuje tutejsze nastroje społeczne. Europę się traktuje w Kaliningradzie co najwyżej jako miejsce tanich (w Polsce czy na Litwie) zakupów, a nie wzór do naśladowania. Co prawda miejscowi dziennikarze lubią podkreślać, że dla nich wzorem rozwoju nie jest jakiś Psków czy nawet Petersburg tylko Gdańsk lub Olsztyn. Ale zaraz, ciż sami dziennikarze, powtarzają, że Polska z Rosją powinny stanowić jądro słowiańskiej przestrzeni polityczno – gospodarczej. Oczywiście pod przywództwem Moskwy i pewnie Putina.

Kaliningradzka ulica zaś ma wiele żali do Polaków, na zasadzie: mogliście się z nami dogadać i byłoby wszystko OK. To, dogadać, oznacza jednoznacznie przyjęcie warunków Rosji, wystąpienie z Unii Europejskiej, a przede wszystkim z NATO. Bo przecież wielkie mocarstwo nie może sobie pozwolić na partnerskie rozmowy z jakąś Polską. Nie przemawia do tych ludzi nawet fakt, że rosyjski eksport, po odliczeniu sprzedaży ropy i gazu, jest mniejszy niźli eksport polski. To dowodzi (ale nie Rosjanom), że ekonomiczna siła Rosji jest mocno ograniczona. Jednocześnie jakiekolwiek polemiki z rosyjskimi politykami, naukowcami, dziennikarzami… kończą się stwierdzeniem: „nie zgadzacie się z nami bo jesteście rusofobami”. To słowo, „wytrych”, mające zastąpić jakąkolwiek rozsądną polemikę. Tym sposobem Rosjanie biadolą ilu to ich jeńców umarło w polskiej niewoli w roku 1920, a jednocześnie nie chcą przyjąć do wiadomości, że o wiele więcej polskich jeńców, w tym samym roku, zmarło w ich obozach. Bo po co dyskutować z jakimiś …. Rusofobami.

Konkludując, nie należy liczyć na jakiś rosyjski, czy wręcz kaliningradzki, przełom. Demonstracje, protesty… Tam ciągle rządzą demony imperialnej przeszłości. Wielu specjalistów – politologów, wręcz porównuje sytuację Rosji do tej jaka panowała w Niemczech po zakończeniu I wojny światowej. Czyli rozżalenie, poczucie zdrady. Nikt w Moskwie, czy nawet Kaliningradzie, nie chce zrozumieć, że Gorbaczow nie zdradził w roku 1991, wielkiego ZSRR, tylko podpisał akt jego kapitulacji, w przegranej wojnie ekonomicznej z Zachodem. A fakt, że w socjaliźmie wszyscy mieli zapewniony jakiś socjal oznacza tylko, że ten ustrój już dłużej trwać nie mógł. Bo właśnie między innymi, te socjale go wykończyły. Niewielu też kojarzy, że Niemcy wyleczyły się ze złudzeń, po I wojnie światowej, dopiero klęską w wojnie następnej. Należy mieć nadzieję, że Rosjanie (wzorem Niemców) nie oczekują wyleczenia swoich kompleksów poprzez następną wojnę.

Przynajmniej na razie nie zanosi się jakiegoś przełomu w rosyjskim (także kaliningradzkim!) pojmowaniu świata. Oni (jak powiedziała Angela Merkel o Władimirze Putinie) żyją w innym świecie. Rezultat zaś jest taki: Kaliningrad długo jeszcze pozostanie Kaliningradem. Królewiec czy też Koenigsberg to melodia raczej odległej przyszłości.

Krzysztof Szczepanik 


Agencja Wydawniczo Reklamowa IKaT Press

wydawca serwisu www.europamaxima.eu
Braniewo, ul. Staszica 9
tel. +48602153412
Mail: redakcja@europamaxima.eu, ikatpress@wim.pl